Zaloguj się

Menu

Kursy internetowe

Neuroedukacja – rewolucja w nauczaniu (I STOPIEŃ) - DRUGA EDYCJA

MODUŁ 1.

Temat: Zadanie 1. Moja lista rzeczy do zmiany w szkole na inne, na lepsze

Autor Wiadomość
Ryszard Bończyk

postów: 3

   Liczba i zakres wymienionych już zmian skłaniają do stwierdzenia, że szkoła potrzebuje przemiany jako całość. Być może zmian od podstaw, nawet w samych założeniach.


   Dla mnie ważna jest efektywność procesu nauczania-uczenia się. Jednak nie taka "wojskowa", bardziej w nurcie psychologii pozytywnej. Marzy mi się możliwość modyfikacji czasu pracy uczniów i nauczycieli. Jakaś prawdziwa umowa między dyrektorem i gronem pedagogicznym ustalająca jasne i ścisłe  (choć elastyczne) zasady realizacji obowiązkowych 40 godzin pracy w tygodniu. Np. 6-cio godzinny dzień pracy każdego nauczyciela ale przy tym wiele swobody:
- sam nauczyciel decyduje na jakie formy dokształcania i rozwoju osobistego, bądź przygotowanie warsztatu pracy przeznacza pozostałe 10 godzin,
- rozpoczynanie pracy o dowolnej (jednak ustalonej) porze w różne dni,
- obowiązkowe 4 jednostki lekcyjne dziennie mogą być realizowane w dowolnej formie, a także z dowolną liczbowo grupą uczniowską,
- czas pozostający po realizacji  zajęć obowiązkowych pozostawiony jest do bezwzględnej dyspozycji nauczyciela - to on decyduje czy zastępuje koleżankę, prowadzi razem z nią zajęcia, tylko hospituje inne lekcje, poprawia sprawdziany, prowadzi konsultacje dla uczniów i rodziców, bierze udział w zebraniach zespołów nauczycielskich, wykonuje zadania administracyjne lub biurokratyczne itd.
Wymaga to większych umiejętności od dyrektorów, wzrasta rola planowania i zespołowej pracy nauczycieli ale także wychowawców poszczególnych oddziałów oraz tzw. nauczycieli prowadzących. Realna staje się jednak realizacja autentycznej i szerokiej indywidualizacji nauczania, prowadzenie interesujących zajęć modułowych, ... - ogólnie łatwiej uwalniać się od kształtu obecnej edukacji oraz rozwiązywać bieżące problemy.

Ilona Dranka

postów: 10

Witam serdecznie


Czytając wypowiedzi zgadzam się z nimi: środki materialne, nauczyciele zbyt skostniali (proszę się nie denerwować nie mówię o uczestnikach kursu - bo jak widac jesteśmy chętni i ciekawi świata, ale każdy w naszym zawodzie i otoczeniu takiego nauczyciela miał, ma, albo dostanie), metody, chęci uczniów itp.


Mnie osobiście ogranicza 45 min. i zbyt duża liczba uczniów w klasie, resztę staram się dopracowywać na swoje i sprzętowe mozliwości.


Marzeniem dla mnie, że po szkole podstawowej uczniowie wybierają fakultety (czyli to co ich interesuje), bo pisać, czytać, liczyć umieją w dostatecznej formie by sobie w życiu poradzić (bo jak widzę ludzi po szkole średniej, czy nawet strudiach wyższych, co popełniają podstawowe błędy ortograficzne, to wychodzę z założenia, że podstawa wystarcza), i dać im możliwość robienia -uczenia się tego co lubią. Młodzież poszukuje, co oznacza, że będą mogli zmieniać swoje zainteresowania, ale z założeniem zaliczenia materiału, który został zrealizowany na danym kierunku.


Trochę jak studia trochę amerykańskie być może, ale przynajmniej studiowałam/uczyłam się z checią tego co lubię.


Jednak pomarzyć mogę i zdaję sobie sprawę po róznych dyskusjach z młodymi ludźmi, że taka wizja też im się po głowach miota, ale nasz system się nie zmieni (trochę pesymistycznie, ale wolę się miło rozczarować, gdyby jednak...).


Z wyrazami szacunku


Ilona Dranka

Renata Rejman

postów: 5

Witam! Myślę, że najważniejsze to dać możliwość nauczycielowi sposobu realizacji zajęć w jego wymarzony sposób. Teoretycznie mamy taką możliwość, w praktyce ograniczenia techniczne i finansowe nie zawsze na to pozwalają. Często brakuje przestrzeni, pomocy dydaktycznych i można tylko pomarzyć... W zasadzie w niektórych warunkach najlepiej byłoby wrócić do idei szkoły starożytnej i zajęć prowadzonych przez np. Platona.

Marta Panek

postów: 41

Dla mnie sprawa najważniejsza to odbiurokratyzowanie szkoły. Wszystko idzie do przodu, zmienia się, a my nauczyciele nie nadążamy za tymi zmianami. Dlaczego? Czy nam się nie chce poznawać nowości? Nie interesują nas nowości, bo łatwiej i bezpieczniej tkwić w zastanej rzeczywistości? Nie, oczywiście, że nie. Zwyczajnie brakuje nam czasu. Mam świadomość tego, ile jeszcze powinnam przeczytać, ile poznać nowych programów, aplikacji...Szkolę się, kończę kolejne kursy, ale prawda jest taka, że aby wdrażać w życie to, czego się nauczyłam, potrzeba wiele czasu, a ja tracę go na bzdurne papiery (ewaluacje, programy naprawcze, protokoły zespołów...). Czy nie pora z tym skończyć? Jeśli mam zaproponować uczniowi coś atrakcyjnego, muszę mieć czas na przygotowanie tego. Zapału mi nie brakuje, ale doba jest za krótka!

Lidia Liszkowska

postów: 20

Zgadzam się ze wszystkimi wcześniejszymi pomysłami, trudo dodac tu coś nowego. Moja lista życzeń:


- zmniejszyć liczbność klas;


- wyposażyć sale lekcyjne w w nowoczesny sprzęt i zawsze działające wi-fi;


- w klasach powinny być stoliki jednoosobowe, które można łatwo ustawiać w zależności od działań uczniów (w kółko, w grupy, pary); w mojej klasie ławki od dwóch lat usatwione są w okręgu i nie wyobrażam sobie powrotu do tradycyjnego ustawienia w rzędach (na początku najbardziej  niezadowoleni byli uczniowie, ale teraz juz przywyklihappy


- przewaga metod aktywizujących nad podającymi;


- zrobienie czegoś z motywacją uczniów - aby chciało im się chcieć (z tym mam największy problem);


- przkonanie ucniów, że uczą się dla wiedzy, dla siebie, nie dla stopnia, egzaminu, rodziców, nauczyciela;


 

Małgorzata Woroszyło

postów: 26

Witam uczestników kursu. Chciałabym odnieść się do wpisu pani Grygiel, której marzy się niereformowanie szkół. Aby wreszcie mozna było normalnie pracować mi również marzy się zaprzestanie reformowania szkoły, podstawy programowej, podręczników etc. Jeszcze wczoraj był czas, że realizowaliśmy dwie podstawy programowe, trzy ramówki, a już dzisiaj likwidujemy gimnazja, wracają klasy 7,8 i znów zmienia się podstawa programowa i takie inne bajki, które słyszy się w mediach. Nie jestem przeciwnikiem reform ale to co dotyka oświatę to przypomina troche farsę. Nauczyciele z duzym  stażem pracy mówią, ze jedynie cierpliwość popłaca, bo wszystkie nowości są tymczasowe.


Dla mnie przeszkodą jest 45-minutowy czas trwania lekcji. Ale myslę, że jest to fakt trudny do zmiany, bo daną klasę uczą różni nauczyciele, są różne przedmioty.

Iwona Wanda Grygiel

postów: 7

Z ciekawością przeczytałam wszystkie wcześniejsze wpisy uczestniczek i uczestników kursu. Właściwie trudno już dodać coś sensownego do tej listy rzeczy, które zmieniłyby naszą szkołę na lepsze. W wielu wypadkach to, o czym piszemy da się bez większych problemów zrobić od razu.


1. Możemy przestawić ławki w klasie tak, by przestrzeń sprzyjała uczeniu się (co prawda, jeśli nie tylko my uczymy w tej klasie, to będziemy wysłuchiwać protestów innych nauczycieli i stale ustawiać sobie ławki od nowa, ale da się przeżyć, a może i kolegom i koleżankom się wreszcie spodoba). 


2. Możemy stosować notatki nielinearne, pod kilkoma warunkami: że sami potrafimy i wiemy do czego służą, że nauczymy uczniów i przekonamy ich do stosowania takich notatek, że rodzice też zrozumieją, że nawet maturzysta może rysować w swoim zeszycie i że inni nauczyciele nie będą protestować, że w zeszytach do ich przedmiotów nie są dopuszczalne jakieś dziwolągi, tylko mają w nich być porządne notatki (czyli w ich mniemaniu tylko linearne, pełnymi zdaniami).


3. Nikt nie każe nam klasycznie odpytywać uczniów: quizy, zagadki, rebusy, zadania na platformach, tworzenie (także przez uczniów) własnych zestawów pytań, gier itp. itd. - wszystko jest dopuszczalne. Tylko że jest to dla nas nauczycieli trudniejsze, bardziej czasochłone, o ileż łatwiej po prostu przepytać ucznia.


4. Jest mnóstwo różnorodnych materiałów do wykorzystania, jest sporo różnego sprzętu w szkołach, możemy też przecież wykorzystać sprzęt uczniowski (zasady - mobilna edukacja), świetne metody aktywizujące. Tyle że to metody wykładowe są dla nas najłatwiejsze, wszystkie inne wymagają wcześniejszego aktywnego przygotowania się do zajęć.


Moja główna propozycja - nauczyciele aktywni podczas przygotowania do lekcji i podczas oceniania jej efektywności po, minimalnie aktywni podczas lekcji. Lekcja niech należy do ucznia - jego aktywności i jego ucznia się.


A marzy mi się odejście od systemu klasowo-lekcyjnego, zmniejszenie biurokracji i zmiana bzdurnych przepisów, łącznie z nierealną, rozbudowaną podstawą programową, likwidacja aktualnego systemu egzaminów zewnętrznych (który w tej chwili blokuje rozwój szkół), przeniesienie środków finansowych z egzaminów do szkół - mielibyśmy wtedy na postulowane w postach wyjścia poza szkołę: wycieczki, koncerty, lodowisko, golfa, spotkania z autorami, udziały w projektach itp. itd., a także na doposażenie szkół np. w kredki, farbki, nowe książki.


I niereformowanie szkół - żebyśmy po prostu mogli pracować z własnymi uczniami. I żeby nam, nauczycielom się chciało chcieć i żebyśmy mieli świadomość, że bardzo dużo można i trzeba zmienić w nas samych, naszych metodach i naszym podejściu, żebyśmy sami nie nudzili się na własnych lekcjach - super napisał p. Grzegorz "u siebie chciałbym wiele zmienić i dlatego jestem na tym kursie" Ja też!


Pozdrawiam wszystkich przedświątecznie, I.W.G.

Agata Gibas

postów: 5

Moja lista życzeń:


- więcej IT w pracy nauczycieli;


- modułowość zajęć techniczncyh, artystycznych;


- dofinansoanie dla uczniów wyjazdów przedmiotowych (szczególnie  w małych miejscowościach)


- nauczyciel wspierający, asystytujący na każdej lekcji w sp i gimnazjum;


- zmiana sposobów kdształcenia przyszłych nauczycieli;


- DOFINASOWANIE SZKÓŁ....

Anna Szerszeń

postów: 2

Czytam Państwa przemyślenia i zgadzam sie z wieloma  z nich.Poniżej moja lista


- zmobilizować starsze pokolenie nauczycieli do wykorzystania nowoczesnych technologii w nauczaniu


- przeorganizowac przestrzeń klasową na wzór angielskich klas w których dzieci pracuja w grupach i tak też ułożone są stoliki. W tych grupach są dobierane na zasadzie wcześnie ustalonych stylów uczenia sie czyli: wzrokowcy, słuchowcy ...


- zadać sobie trud i naprawdę znaleźć metody pracy z uczniami z różnymi dysfunkcjami a nie organizować im zajęcia wyrównawcze na 7 godzinie lekcyjnej, kiedy to dziecko myśli tylko o wypoczynku


- wierzyć w swoich uczniów i stać sie ich partnerami a nie wykładowcami.


A tak przy okazji bardzo podobała mi się szkoła Summerhill.


 

Agnieszka Piotrowska

postów: 6

Witam.


Moim zdaniem w polskiej szkole powinny zajść nastęoujące zmiany:


- system kształcenia nauczycieli (nauczyciel oprócz swojego przedmiotu powinien posiadać wiedzę o swoich uczniach, a także o ich możliwościach poznawczych i metodach pracy z dziećmi i młodzieżą XXI wieku). Oczywiście systematyczne dokształcanie się jest nieuchronne w tym zawodzie, ale mając porządnie wypracowane podstawy, uzupełnienie wiadomości i umiejętności nie jest już takie trudne.


- liczebość klas (zdecydowanie mniej uczniów w klasach)


- system pracy nauczyciela (myślę, że wielu nauczycieli pracuje 40 lub więcej godzin tygodniowo, niejednokrotnie poświęcając czas popołudniowo - wieczorny na przygotowanie się do zajęć. A gdyby tak mieć możliwość pracy w miejscu pracy? Własny kąt, biurko, laptop, Internet itp. Jednym słowem wszystko, co jest niezbędne do wykonania powierzonych nam obowiązków. Mam również wrażenie, że ucząc kilku przedmiotów - a przecież trzeba wykazać się 18 godzinami przy tablicy - nie jestem w stanie porządnie przygotować się do wszystkich lekcji. Może zamiast przy tablicy nauczyciel pracowałby przy uczniu? Będąc 8 godzin dziennie w pracy, nauczyciel mógłby wykorzystać ten czas na przygotowanie sie do zajęć oraz na pracę dydaktyczną nie tylko z klasą, ale również z pojedyńczymi uczniami lub kilkuosobowymi grupami na uzupełnienie braków edukacyjnych lub poszerzanie wiedzy w przypadku uczniów uzdolnionych.)


- szalony pomysł - odejście od oceniania tzw. bieżącego. Uczeń uczyłby się nowych umiejętności, które zaliczałby na zasadzie projektu na koniec semestru. Moim zdaniem, w dzisiejszej szkole nie powinno być ważne nauczanie wiadomości, ale umiejętności wykorzystania ich.


- rezygnacja z egzaminów zewnętrznych, które nie wnoszą nic, oprócz stresu (np. sprawdzian szóstoklasisty czy egzamin gimnazjalny). Mam wrażenie, że te egzaminy powodują, że duży odsetek nauczycieli skupia się na uczeniu pod egzamin, bo tak naprawdę są to sprawdziany właśnie dla nauczyciela. Po otrzymaniu wyników sprawdzianu czy egzaminu gimnazalnego, uczeń zmienia szkołę (niezależnie od ilości punktów, które zdobył). Nie można więc z nim popracować nad umiejętnościami, których jeszcze nie opanował.


- podstawa programowa. Marzyłoby mi się zwolnienie tempa nauczania tak, by każdy uczeń mógł wyćwiczyć nowe umiejętności w różnych sytuacjach (niekoniecznie odrabiając setki prac domowych). Moim zdaniem bezsensowne jest przechodzenie do kolejnego tematu (bo numerki się muszą zgadzać), gdy spora część klasy nie radzi sobie z właśnie omawianymi zagadnieniami. Czy 10, 11 - latkowie powinni uczyć się np. wykonywania działań na ułamkach zwykłych i dziesiętnych, gdy mają problemy z działaniami na liczbach naturalnych? (to tak po linii przedmiotu).


- pomoc pedagogiczno - psychologiczna od pierwszych chwil dziecka w systemie edukacyjnym i nie chodzi mi tutaj o pięknie wypracowane dokumenty i zbieranie podpisów pod nimi. Mam raczej na myśli sytuację, że gdy w pierwszej klasie, powiedzmy Ola, nie zdołała podczas zajęć opanować umiejętności rozpoznawania i pisania literki "O", to od razu tego samego dnia uczestniczy w zajęciach dodatkowych, abyna kolejnych lekcjach mogła razem z klasą poznawać kolejne literki i nie "kolekcjonowała" zaległości od początku nauki.


- wyrzucenie z sal lekcyjnych tradycyjnych ławek i zastąpienie ich jednoosobowymi stolikami, które można łatwo przestawiać i łączyć w zależności od potrzeb.


 

Magdalena Kras

postów: 3

Moje propozycje nie będą wyszukane ( dodam, że uczę biologii w liceum ogólnokształcącym, głównie w klasach z rozszerzonym programem tego przedmiotu):


- klasy mniej liczne - obecnie 37 - 40 osób


- powrót do conajmniej 3 letniego okresu realizacji treści rozszerzonych w liceum ( od 1 do 3 klasy)


- możliwość prowadzenia zajęć terenowych , a nie rozliczanie z liczby zrealizowanych godzin w szkole zgodnie z siatką godzin 


- współpraca rodziców i szkoły w zakresie organizacji zajęć dodatkowych poza lekcjami


- nawiązywanie współpracy z instytucjami, zakładami przemysłowymi, placówkami służby zdrowia.

Edyta Zarembska-Marciniak

postów: 9

Zmianę warto zacząć od siebie. To my nauczyciele kształtujemy wizerunek współczesnej szkoły. Mamy wpływ na wiele czynników, które przełamią lekcyjną nudę. Zajmę się jednym obszarem - przestrzeń edkukacyjna - proksemika. Wiele klas funkcjonuje w stereotypie klasycznego układu ławek szkolnych. Tu oczywiście na wyróżnionym miejscu stoi lub jeszcze gorzej siedzi nauczyciel. Tylko on widzi twarze uczniów, oni widzą natomiast plecy kolegów i koleżanek. I jak tu współpracować, dyskutować. Na ścianach powieszeni dziwni ludzie, ścigają ich poważnym wzrokiem, kolejni pilnujący. Niczym ciotki w Ferdydurke Gombrowicza. Załączam plik z przemyśleń na ten temat zespołu nauczycieli współpracujących na platformie doskonalenie w sieci na temat Neurodydaktyka w praktyce szkolnej.


Załączony plik:

Marzena Mrzygłód

postów: 10

We współczesnej szkole zmieniłabym, przede wszystkim liczebność klas. 30 osób w klasie, w dzisiejszych czasach to trochę zbyt dużo. Szczególnie, gdy większość dzieci ma różnego rodzaju opinie, orzeczenia, potrzebę dostosowania. Nie ma mowy o żadnej indywidualizacji nauczania w takich warunkach. Uczniowie chcą, żeby nauczyciel skupiał się tylko na nich i im poświęcał całą swoją uwagę.


Wiele mówi się też, jaki to szkoły mają sprzęt tablice multimedialene, komputery , tablety. Ja nadal mam kredę i tablicę. A jak jest jakaś w szkole to nie działa w pełni i ma do niej dostęp jedna osoba. Sprzęt mutimedialny, dobrze działający w szkołach to nadal mażenie. Ja po każdej lekcji jestem cała w kredzie.

ewa osipiak

postów: 9


Nie jesteśmy w stanie przełamać nudy w ciągu 45 minut? Dla chącego- nic trudnego! Wiem, wiem...brzmi łatwo, w praktyce trochę trzeba się natrudzić. Ja do dziś pamiętam swojego historyka, który potrafił się pojawić w stroju z epoki, żeby omówić jak byli ubrani, np. sarmaci. Miło wspominam też lekcje matematyki pod chmurką (wychodziliśmy na boisko i tam rozwiązywaliśmy zadania!) lub gdy pani od chemii jeździła po tablicy Mendelejewa samochodzikiem. Chcieć to móc, więc nie powatarzajmy, ze czasy się zmieniają, że nie nadążamy. Owszem będziemy w tyle, nie oszukujmy się zawsze tak będzie, ale próbujmy isć razem z uczniami do przodu. To, że dzieli nas różnica pokoleń nie znaczy, że z góry jesteśmy dla nich nudni happy



Tak popieram wypowiedz koleżanki, potrafili nas nauczyciele zainteresowac nauka. jednak dzisiejszym dzieciom trzeba cos wiecej, oni byle czym sie nie zadowolą czasami wydaje mi sie ze" fajerwerki" to też za mało.  Musimy motywować wzmacniać ucznia , trzeba znać dobrze klase i wiedziec co ich może zainteresowac jaka metoda nauczania. Nauczyciele są kreatywni i naprawde sie staraja jednak pewne ograniczenia jak np zgody rodziców na wszysto , lub prowadzenie lekcji w terenie to wyprawa papierkowa i  uporczywa bo co zrobic z dzieckiem które nie ma zgody na wyjscie? Jest wiele przeszkód które torują nam drogę do lepszego rozwoju , jednak mam nadzieje że to wszystko z czasem sie zmieni!!!!

Marta Stępniewska

postów: 10

Nie jesteśmy w stanie przełamać nudy w ciągu 45 minut? Dla chącego- nic trudnego! Wiem, wiem...brzmi łatwo, w praktyce trochę trzeba się natrudzić. Ja do dziś pamiętam swojego historyka, który potrafił się pojawić w stroju z epoki, żeby omówić jak byli ubrani, np. sarmaci. Miło wspominam też lekcje matematyki pod chmurką (wychodziliśmy na boisko i tam rozwiązywaliśmy zadania!) lub gdy pani od chemii jeździła po tablicy Mendelejewa samochodzikiem. Chcieć to móc, więc nie powatarzajmy, ze czasy się zmieniają, że nie nadążamy. Owszem będziemy w tyle, nie oszukujmy się zawsze tak będzie, ale próbujmy isć razem z uczniami do przodu. To, że dzieli nas różnica pokoleń nie znaczy, że z góry jesteśmy dla nich nudni happy

Marta Stępniewska

postów: 10

Oj lista zmian...może być długa. Jednak wymienię to, co najbardziej mnie razi:


1) MAŁA, bardzo mała aktywizacja uczniów.


2) Bardzo mało korzystamy z tego, co uczniom bliskie, np. multimediów. 


3) Dłuższy czas lekcji (tak!). Materiału dużo (i nie mówię tu tylko o podstawie, ale o wychodzeniu do uczniów.), za dużo. Ciężko w ciągu 45 minut opowiedzieć zarówno o klasyce, jak i odwołać się do tekstów, które dzieciaki czytają (a pomysły jak zestawić Wiedźmina i Dziady mają!).


4) Ławki...dobrze by było jakby ich ustawienie sprzyjało pracy w grupach. 


5) Marzenie, ale...wycieczki tematyczne, wieczory ze znanymi autorami, projekcje filmowe. 


6) Więcej notatek typu: mapa mentalna, drzewa, projekty, gry edukacyjne. Odejdźmy od 5 stron pisanych ciurkiem.


7) Dlaczego by nie zastąpić zwykłego odpytywania, np. quizami? 


 

Agnieszka Juraszek

postów: 105

Zgadzam się z powyższymi wypowiedziami, ale... Uważam, że szkoła powinna się zmieniać, zwłaszcza nauczyciele, powinni być bardziej kreatywni i zaangażowani. Uczniów interesuje to, co ciekawie zaprezentowane, w sposób nieszablonowy, coś do czego sami mogą dojść drogą pomyłek i prób. Każdy, kto zorganizował chociaż raz lekcję metodami aktywnymi *nie tylko na konspekcie ale w realu* wie, że to dzieci wciąga i powoduje, że nasza praca ma sens.


Miłego główkowania życzę {#emotions_dlg.laughing}


 


 

Dariusz Chrobak

postów: 5

Wszyscy cały czas powinniśmy się zmieniać, ale nasuwa się refleksja że cały czas gonimy króliczka i nie możemy go złapać, świat tak gwałtownie się zmienia, że my znawet z tymi swoimi chęciami nie jesteśmy w stanie przełamać nudy 45 minut,  po prostu już nie jesteśmy atrakcyjni, choćbyśmy stanęli na głowie  ( i nigy nie byliśmy)  dla dużej częsci uczniów, nie jesteśmy w stanie do nich dotrzeć ( mimo prób rozumienia jak myśkli słuchowiec, wzrokowiec, kinestetyk, itp)  bo strasznie trudno zmotywować człowieka który jest atakowany tak wieloma bodźcami że nie jesteśmy w stanie do niego dotrzeć zer swoim przekazem


Załączony plik:

Dariusz Chrobak

postów: 5

Wszyscy cały czas powinniśmy się zmieniać, ale nasuwa się refleksja że cały czas gonimy króliczka i nie możemy go złapać, świat tak gwałtownie się zmienia, że my znawet z tymi swoimi chęciami nie jesteśmy w stanie przełamać nudy 45 minut,  po prostu już nie jesteśmy atrakcyjni, choćbyśmy stanęli na głowie  ( i nigy nie byliśmy)  dla dużej częsci uczniów, nie jesteśmy w stanie do nich dotrzeć ( mimo prób rozumienia jak myśkli słuchowiec, wzrokowiec, kinestetyk, itp)  bo strasznie trudno zmotywować człowieka który jest atakowany tak wieloma bodźcami że nie jesteśmy w stanie do niego dotrzeć zer swoim przekazem


Załączony plik:

Grzegorz Grabski

postów: 72

Dobry wieczór


Moim zdaniem, zarówno szkoła (nauczyciel) powinien dostosowywac się do ucznia, jak i uczeń - z uwagi na ilość uczniów w klasie, mnogość kontaktów z innymi osobami obecnie i w przyszłości oraz z racji jego przyszłych obowiązków zawodowych i społecznych - także będzie musiał się porozumiewac z innymi ludźmi. Ciekawie mówili o tym w swoich wykładach z neurodydaktyki prof. Gerald Huther, Pani Barbara Prashnig czy dr Marek Kaczmarzyk. Jednakże - na ile polska szkoła (i ja sam) mogę bez uszczerbku do nauczania i mojego stylu oraz kanału komunikacyjnego (modalności) mogę to uczynić? To trudno powiedzieć. odczuć i zauważyć. Powinno się to zmieniac i tak jest. Jednakże uważam, że zmian rewolucyjnych i noedokończonych jest już dość w naszej rzeczywistości  - młodzież także oczekiwac może nieco spokoju i "monotonii".


Lubię zmiany - tylko  lubię je także dokańczać happy


Pozdrawiam i dobrego kursu


Grzegorz Grabski

Aby uczestniczyć w dyskusjach na forum należy być zalogowanym. Możesz się zalogować tutaj.