Zaloguj się

Menu

Kursy internetowe

Leniwa Beatka

Drodzy Czytelnicy!
Zaniedbuję Państwa ostatnio... Bardzo mi przykro z tego powodu. Postaram się pisać częściej. Zamieszczam kolejne pytanie, które otrzymałam, przysłane przez zaniepokojoną matkę.

Witam! Beatka ma stwierdzoną dysleksję. Jest dzieckiem inteligentnym, ale według mnie leniwym. Jak mogę ją namówić do tego, żeby się uczyła więcej? Ona musi poświęcać więcej czasu na naukę. Są może jakieś sposoby, żeby nauka szybciej jej wchodziła do głowy? Może mi Pani polecić coś naprawdę dobrego?

Mama

Moja odpowiedź:
Szanowna Pani,
Niestety nikt jeszcze nie wynalazł  „czarodziejskiej szufelki” do napełniania głowy naszym dzieciom poprawną ortografią czy umiejętnością sprawnego czytania.  Jeśli trafi Pani na taka „cudotwórczą metodę”, to radzę ostrożność, bo zapewne jest to szlabierstwo i wyłudzanie pieniędzy.
Postęp w nauce naszych dzieci, szczególnie gdy mają trudności w nauce, to przede wszystkim wyzwanie dla nas, rodziców. To przede wszystkim my musimy pozbyć się lenistwa i uznać, że tylko codzienna praca z naszym dzieckiem może przynieść rezultaty. Jest to proces kilkuletni, bardzo przykry, wręcz „pot i łzy”, czyli... tak jak w sporcie. Proszę przyjrzeć się Pani Justynie Kowalczyk czy Adamowi Małyszowi - to są wybitnie zdolni ludzie, podczas gdy nasze dzieci dyslektyczne są „wybitnie niezdolne” do czytania i pisania. Dlaczego zatem ci wybitnie zdolni muszą trenować codziennie kilka godzin, przez cały rok, dwa lata, dziesięć lat zanim osiągną sukces? Dlaczego nasze dziecko miałoby szybko i przyjemnie osiągnąć dobre wyniki w nauce? Czy jest takie prawo w naturze, które wskazuje na taką możliwość? Nie wolno przegapić pierwszych 2 lat nauki szkolnej, czekając aż coś się zmieni. Zazwyczaj zmienia się, ale na gorsze.
Dlatego należy wziąć się najpierw za siebie, a potem za dziecko i pamiętać, że jeżeli skutecznie nie pomożemy mu w nauczeniu się płynnego czytania ze zrozumieniem do klasy III, to potem będzie katastrofa, zważywszy, że dochodzi okres dorastania i buntu. Wówczas już nie będziemy umieli pomóc naszemu dziecko, bo nie będzie tego akceptować. Bardzo potrzebny byłby nauczyciel specjalista terapii pedagogicznej, który mógłby raz w tygodniu pracować z dzieckiem, najlepiej w naszej obecności. Musimy nauczyć się, jak powtarzać te ćwiczenia w ciągu tygodnia, oraz jak rozmawiać z dzieckiem, jak je motywować i wspierać.
 
Ponadto ważna uwaga: na podstawie badań dr Ewy Łodygowskiej wiemy, że niesystematyczne ćwiczenia dają tyle, co brak ćwiczeń, a więc szkoda czasu na pozorowanie działań. Ćwiczenia muszą odbywać się codziennie. Dziecko dzięki temu nie tylko przezwycięża trudności szkolne, lecz także uczy się uczyć - to jest kapitał na całe życie, także na życie dorosłe.
Pozdrawiam, życzę wytrwałości i cierpliwości. Sama to przeszłam i teraz mogę być dumna z mojej córki, oraz spokojna o jej przyszłość.

> Marta Bogdanowicz

Komentarze (2)

Zaloguj się aby dodać komentarz

Moje dyslektyczne "leniwe" dziecko (diagnozowane przez prof M. Bogdanowicz - ale nie z lenistwa!) dopiero w czasie studiów zaczęło chętnie przyswajać wiedzę. Kończy teraz drugie studia podyplomowe.... Dlatego również życzę mamie Beatki przede wszystkim cierpliwości.
Pozdrawiam B.G

Beata Gajewska

Witam!
Kapitalny wpis, zarówno dla rodziców, jak i dla nauczycieli.
Dziękuję za informacje na temat badań,
cyt."Ponadto ważna uwaga: na podstawie badań dr Ewy Łodygowskiej wiemy, że niesystematyczne ćwiczenia dają tyle, co brak ćwiczeń, a więc szkoda czasu na pozorowanie działań. Ćwiczenia muszą odbywać się codziennie. Dziecko dzięki temu nie tylko przezwycięża trudności szkolne, lecz także uczy się uczyć - to jest kapitał na całe życie, także na życie dorosłe"
Każdy z nas powinien mieć to na uwadze.
Pozdrawiam.

Iwona Mierzejewska

Profesor Marta Bogdanowicz

Gdy miałam 16 lat założyłam pierwszą drużynę harcerską – przy Szkole Podstawowej Nr 44 w Gdańsku. Drugą , która rozrosła się w szczep, przejęłam w 1961/62, podczas studiów w Krakowie, w Szkole Podstawowej Nr 1. Trzecia urodziła się w Gdańsku – naszych dwoje dzieci: syn i córka. Córka kontynuuje tradycje rodzinną – w stopniu doktora – jako trzecia generacja psychologów. Czwartą założyłam w Gdańsku w 1990/1991 roku – Polskie Towarzystwo Dysleksji – 5 listopada odbędzie się Jubileuszowa Konferencja z okazji 20-lecia jego działalności. Jak do tego doszło? 1/ Dobre geny – ojciec i mama – poznali się na psychologii, na Uniwersytecie Jagiellońskim studiowali u Prof. Stefana Szumana. 2/Dobra rodzina – dzięki temu, że Ciocia przyjęła mnie pod swój dach, mogłam kontynuować tradycję rodzinną – studiować psychologię na Uniwersytecie Jagiellońskim. 3/Dobrzy ludzie – miałam dużo szczęścia, bo wspierali mnie wspaniali ludzie: w Gdańsku – druhna Krystyna Trappowa, mama mojej przyjaciółki, kochająca młodzież i dbająca o jej rozwój; w Krakowie społeczność wokół braterskiego Zielonego Szczepu, i znowu w Gdańsku – moje koleżanki , które nie zawiodły przy powstawaniu naszego stowarzyszenia: Renia Czabaj, Wisia Loebl, Hania Jaruchowska, Maria Pietniun, Ania Lipień, rodzice dzieci dyslektycznych, a z czasem tysiące osób, które zaangażowały się w ruch na rzecz dzieci i młodzieży z problemem dysleksji. 4/ Dobra praktyka profesjonalna – 26 lat pracy w Poradni Nerwic dla Dzieci w Gdańsku, w znakomitym interdyscyplinarnym zespołem: począwszy od szefowej prof. dr hab. Hanny Jaklewicz (psychiatra), koleżanek – pedagogów (dr Wirginia Loebl), skończywszy na pielęgniarce Basi Papierskiej, która rozbierała wywiady od rodziców na poziomie co najmniej magistra psychologii. Nasza poradnia z wolna przeniosła się na Uniwersytet Gdański, gdzie kolejne osoby podejmowały pracę. Ja – jak wynika z odebranego ostatnio listu gratulacyjnego Jego Magnificencji Rektora UG – od 45 lat pracuję w Instytucie Psychologii tej uczelni.