Drogi Gościu,
przyznam szczerze, że zostałam namówiona do prowadzenia „mojego bloga”. Zgodziłam się po dłuższym namyśle, bo nigdy nie czytałam niczyich blogów. Po prostu z braku czasu, a także dlatego, że nie mam przekonania, że ktoś inny ma czas je czytać. Chyba, że dotyczą bulwersujących wydarzeń, w których uczestniczy ich autor.
Dlaczego na propozycję przystałam? Uświadomiłam sobie, że i tak codziennie pocztą elektroniczną dostaję ok. 20 listów, a większość zawiera pytania, na które staram się odpowiadać. Wiele tych pytań powtarza się, zatem mogę na nie odpowiadać w moim blogu i w ten sposób więcej osób z nich skorzysta. Wówczas będzie to miało swój sens. Zatem proszę o komentarze i zapytania, które będę z uwagą czytała. Na niektóre odpowiem, jeśli będę pewna swoich racji.
Drogi Gościu,
podziel się ze mną /i z nami, czytającymi te słowa, swoimi refleksami, uczuciami. Zastanawiam się, czy z tego może coś konkretnego wyniknąć? Może większa świadomość świata, w którym żyjemy, lepsze zrozumienie siebie i innych oraz reguł, które w nim rządzą. Może jakieś treści z naszych rozmów uda się przekazać na ręce naszych posłów, pracowników Ministerstwa Edukacji Narodowej czy Centralnej Komisji Egzaminacyjnej, a przede wszystkim nauczycielom do przemyślenia i wdrożenia do pracy ze swoimi uczniami?
Mam nadzieję, że wtedy świat będzie dla nas bardziej przyjazny, a my poczujemy się w nim już nie gośćmi lecz gospodarzami > Marta Bogdanowicz
Gdy miałam 16 lat założyłam pierwszą drużynę harcerską – przy Szkole Podstawowej Nr 44 w Gdańsku. Drugą , która rozrosła się w szczep, przejęłam w 1961/62, podczas studiów w Krakowie, w Szkole Podstawowej Nr 1. Trzecia urodziła się w Gdańsku – naszych dwoje dzieci: syn i córka. Córka kontynuuje tradycje rodzinną – w stopniu doktora – jako trzecia generacja psychologów. Czwartą założyłam w Gdańsku w 1990/1991 roku – Polskie Towarzystwo Dysleksji – 5 listopada odbędzie się Jubileuszowa Konferencja z okazji 20-lecia jego działalności.
Jak do tego doszło? 1/ Dobre geny – ojciec i mama – poznali się na psychologii, na Uniwersytecie Jagiellońskim studiowali u Prof. Stefana Szumana. 2/Dobra rodzina – dzięki temu, że Ciocia przyjęła mnie pod swój dach, mogłam kontynuować tradycję rodzinną – studiować psychologię na Uniwersytecie Jagiellońskim. 3/Dobrzy ludzie – miałam dużo szczęścia, bo wspierali mnie wspaniali ludzie: w Gdańsku – druhna Krystyna Trappowa, mama mojej przyjaciółki, kochająca młodzież i dbająca o jej rozwój; w Krakowie społeczność wokół braterskiego Zielonego Szczepu, i znowu w Gdańsku – moje koleżanki , które nie zawiodły przy powstawaniu naszego stowarzyszenia: Renia Czabaj, Wisia Loebl, Hania Jaruchowska, Maria Pietniun, Ania Lipień, rodzice dzieci dyslektycznych, a z czasem tysiące osób, które zaangażowały się w ruch na rzecz dzieci i młodzieży z problemem dysleksji. 4/ Dobra praktyka profesjonalna – 26 lat pracy w Poradni Nerwic dla Dzieci w Gdańsku, w znakomitym interdyscyplinarnym zespołem: począwszy od szefowej prof. dr hab. Hanny Jaklewicz (psychiatra), koleżanek – pedagogów (dr Wirginia Loebl), skończywszy na pielęgniarce Basi Papierskiej, która rozbierała wywiady od rodziców na poziomie co najmniej magistra psychologii. Nasza poradnia z wolna przeniosła się na Uniwersytet Gdański, gdzie kolejne osoby podejmowały pracę. Ja – jak wynika z odebranego ostatnio listu gratulacyjnego Jego Magnificencji Rektora UG – od 45 lat pracuję w Instytucie Psychologii tej uczelni.
Komentarze (10)
Zaloguj się aby dodać komentarz
miałam sporą grupę uczniów ze stwierdzoną dysleksją i dzięki mojej ciężkiej pracy, dzieci i młodzież w zasadzie nie robi błędów, bardzo mnie to cieszy. Zawsze przeżywana i trzymam kciuki ,kiedy moi uczniowie piszą testy lub egzaminy, każdego doceniam, chociaż kiedyś mnie nie doceniono i to nie raz. Mimo wszystko nie tracę wiary w siebie i wiem, że każdy nauczyciel powinien być taki. Chociaż znam wielu,którzy załamali się, zmienili zawód, bardzo mi ich żal, ponieważ byli to naprawdę wartościowi ludzie.
Ma Pani imponujące doświadczenie w swojej pracy! Jest mi ogromnie miło poznać Panią bliżej! To co Pani robi dla dzieci, nas dorosłych i ogólnie dla edukacji jest niesamowite!!! Chciałabym chociaż malutką cząstkę takich działań pozostawić po sobie:) Jestem początkującym nauczycielem terapeutą, choć pracuję w oddziale przedszkolnym już 21 lat. Swoje doświadczenia wykorzystam w pracy terapeutycznej i na pewno będę korzystała z wielu wypracowanych przez Panią pomocy i artykułów. Jestem Pani wielbicielką:) Pozdrawiam serdecznie i życzę wszystkiego dobrego:)
serdeczne podziękowania za wpis. Z uwagą i zainteresowaniem go przeczytałam. Cieszę się niezmiernie, że mogę mieć z Panią kontakt na tej platformie. Wyniknie z tego wiele dobrego nie tylko dla nas nauczycieli, ale i dla naszych podopiecznych. Serdeczne pozdrowienia ,Iwona Mierzejewska.
Dziękuję za tego bloga! Cieszę się, że w internecie można znaleźć coś tak cennego! Pozdrawiam serdecznie! Pani wielbicielka - Marta Sas
jestem do głębi poruszona, że ktoś czyta te moje notatki i na dodatek tak życzliwie reaguje. Ponieważ jest już 1.30 w nocy, skończyłam właśnie prezentację na naszą jutrzejszą konferencję, piszę krótko: wzruszyliście mnie i nadaliście sens tej korespondencji. Dopiero teraz rozumiem, że pani OLA BUĆKO miała rację, że zastosowała słodką przemoc wobec mnie (nieco przymusiła do zgody na "blogowanie"). Zaczynam inaczej widzieć tę korespondencję, jako konwersację, którą należy robić z pełną odpowiedzialnością.
Co robię jutro? Proszę zajrzeć do programu naszej konferencji "PTD - 20 lat pomagamy". Zatem reszta będzie nieco później - dwa listy wymagają odpowiedzi > DOBREJ NOCY Wszystkim > Marta Bogdanowicz
Od paru lat zastanawiałam się po licho ten sprawdzian na koniec podstawówki, no bo na koniec gimnazjum to już bardziej ma sens. Doszłam do wniosku, że ten sprawdzian jest dla rodziców. Ucząc musimy "lepszym" wskazywać drogę, a "słabszych" wspierać, doceniać wkład pracy, możliwości ucznia i wychodzi nam kac moralny, bo czwórka nierówna czwórce. I dobrze, bo na I, II czy nawet III etapie kształcenia nie wolno nam zniechęcić ucznia do nauki.
Uczeń może mieć niezłe oceny, ale dlatego, że jest pracowity a nie zdolny. Rodzice widząc świadectwo mogliby chcieć zrobić z dziecka naukowca, a wynik sprawdzianu te rodzicielskie ambicje może skorygować.
Co Pani o tym myśli?
Jak byłam w żagańskim przedszkolu jako młoda nauczycielka, nauczyłam się takiego masażyka(połączone kilka w jedno)
Pisze pani na maszynie.
Dziecko zwrócone plecami do nas.
Pisze pani na maszynie, Lekko stukamy opuszkami w plecy dziecka.
A…., B…, C……… Stukamy dziecko trzy razy palcem wskazującym.
przecinek. Lekko chwytamy dziecka za jedno ucho.
Idą konie po betonie. Ręce w pięść, uderzamy środkowymi częściami z góry na dół..
Potem słonie. Ręce w pięść, uderzamy zewnętrznymi częściami z góry na dół
Idzie pani na szpileczkach. Delikatnie uderzamy paznokciami z góry na dół.
Biegnie pan w trampeczkach. Delikatnie uderzamy paznokciami z góry na dół.
Idzie pan z laseczką. Jednym paznokciem i jednym opuszkiem z góry na dół.
Przepłynęła rzeczka Ruchy faliste palcami.
Zaświeciło słoneczko. Rysujemy koło z promykami.
Pada, pada deszczyk. Uderzamy opuszkami po całych plecach.
Czujesz dreszczyk. Dotykamy szyi dziecka.