Pytanie zaniepokojonej matki:
Witam Panią profesor serdecznie! Jestem mamą dziewczynki, u której stwierdzono upośledzenie w stopniu lekkim. Córka urodziła się z niedowładem połowicznym, ma wadę słuchu - niedosłuch odbiorczy stopnia umiarkowanego i była badana testem Weschlera. Ma stwierdzoną przez lekarza neurologa i lekarza rehabilitacji zaburzoną motorykę małą i dużą. Moje pytanie: czy badanie tego rodzaju testem, bez brania pod uwagę niesprawności ruchowej dziewczynki, miało wpływ na wynik badania, ponieważ w zaleceniach ujęto jedynie, że dziewczynka jest pod opieką Ośrodka Rehabilitacyjnego. Bardzo proszę o odpowiedź i pomoc. Serdecznie pozdrawiam!
Moja odpowiedź:
Szanowna Pani, niestety nie znam orzeczenia, które powinno być sformułowane po badaniu w poradni.
Przy opisanych przez Panią schorzeniach bardzo wątpliwe jest używanie tylko testu Wechslera. Analiza i interpretacja wyników wymagają dużej dojrzałości klinicznej ze strony badającego psychologa. Konieczne byłoby zrobienia dodatkowych testów, które uwzględniają chociażby niedosłuch, jak Skala Leitera. Kluczową sprawą jest dokonanie oceny, na ile niekorzystnie na wyniki testu inteligencji wpływają czynniki chorobowe takie jak niedowład czy niedosłuch. Przy tego rodzaju zaburzeniach niemożliwe jest badanie skalą wykonawczą WISC-R. Powstaje zatem pytanie, czy córka jest rzeczywiście osobą z upośledzeniem umysłowym. Poszukałabym psychologa, który pracuje z osobami niepełnosprawnymi fizycznie i z zaburzeniami słuchu w celu ponownego przebadania dziecka.
Łączę pozdrowienia,
Marta Bogdanowicz
Gdy miałam 16 lat założyłam pierwszą drużynę harcerską – przy Szkole Podstawowej Nr 44 w Gdańsku. Drugą , która rozrosła się w szczep, przejęłam w 1961/62, podczas studiów w Krakowie, w Szkole Podstawowej Nr 1. Trzecia urodziła się w Gdańsku – naszych dwoje dzieci: syn i córka. Córka kontynuuje tradycje rodzinną – w stopniu doktora – jako trzecia generacja psychologów. Czwartą założyłam w Gdańsku w 1990/1991 roku – Polskie Towarzystwo Dysleksji – 5 listopada odbędzie się Jubileuszowa Konferencja z okazji 20-lecia jego działalności.
Jak do tego doszło? 1/ Dobre geny – ojciec i mama – poznali się na psychologii, na Uniwersytecie Jagiellońskim studiowali u Prof. Stefana Szumana. 2/Dobra rodzina – dzięki temu, że Ciocia przyjęła mnie pod swój dach, mogłam kontynuować tradycję rodzinną – studiować psychologię na Uniwersytecie Jagiellońskim. 3/Dobrzy ludzie – miałam dużo szczęścia, bo wspierali mnie wspaniali ludzie: w Gdańsku – druhna Krystyna Trappowa, mama mojej przyjaciółki, kochająca młodzież i dbająca o jej rozwój; w Krakowie społeczność wokół braterskiego Zielonego Szczepu, i znowu w Gdańsku – moje koleżanki , które nie zawiodły przy powstawaniu naszego stowarzyszenia: Renia Czabaj, Wisia Loebl, Hania Jaruchowska, Maria Pietniun, Ania Lipień, rodzice dzieci dyslektycznych, a z czasem tysiące osób, które zaangażowały się w ruch na rzecz dzieci i młodzieży z problemem dysleksji. 4/ Dobra praktyka profesjonalna – 26 lat pracy w Poradni Nerwic dla Dzieci w Gdańsku, w znakomitym interdyscyplinarnym zespołem: począwszy od szefowej prof. dr hab. Hanny Jaklewicz (psychiatra), koleżanek – pedagogów (dr Wirginia Loebl), skończywszy na pielęgniarce Basi Papierskiej, która rozbierała wywiady od rodziców na poziomie co najmniej magistra psychologii. Nasza poradnia z wolna przeniosła się na Uniwersytet Gdański, gdzie kolejne osoby podejmowały pracę. Ja – jak wynika z odebranego ostatnio listu gratulacyjnego Jego Magnificencji Rektora UG – od 45 lat pracuję w Instytucie Psychologii tej uczelni.
Komentarze (2)
Zaloguj się aby dodać komentarz
Jak Pani Profesor często i słusznie powtarza, diagnozują nie testy, a ludzie. Trzeba poszukać dobrego diagnosty.