Zaloguj się

Menu

Kursy internetowe

Odraczanie obowiązku szkolnego

 W komentarzu do mojego wpisu pod hasłem „Tresura sześciolatka” jedna z czytelniczek (pani Monika) napisała:

 „Jestem mamą dwójki dzieci w szkole podstawowej. Moje dzieci są bardzo "żywe", nie szkodzi, że z nauką sobie dobrze radzą, problem sześciolatków to także rozwój emocjonalny, opanowanie swojej ruchliwości. Pani mojego syna stwierdziła, że jest "rozpuszczony" mimo, że wcześniej sugerowałam, że jest nadruchliwy i potrzebuje dodatkowych zajęć, córka dopiero w drugiej klasie zaakceptowała siedzenie w ławce i "umożliwiła" innym wypowiadanie się. Kryterium rozwoju intelektualnego nie powinno być czynnikiem decydującym o pójściu do szkoły. Ze względu na różny rozwój (lub niedorozwój) emocjonalny i społeczny sześcioletnie dzieci powinny być odraczane od obowiązku szkolnego. Dajmy czas dorosnąć dzieciom do szkoły nawet wtedy, gdy znają literki i cyferki. Te, które mają predyspozycje, mogą iść do szkoły wcześniej”.

 

Pani Moniko – zgadzamy się że kryterium rozwoju intelektualnego nie powinno być czynnikiem decydującym o pójściu do szkoły. Ale kryteriu rozwoju emocjonalnego i społecznego też nie! Powiem wprost: jedynym kryterium decydującym o pójściu do szkoły powinien być wiek dziecka; odraczanie obowiązku szkolnego jest praktyką szkodliwą.

 

Dlaczego tak twierdzę? Osobiście  nie mam tu żadnych doświadczeń ale tak sugerują wyniki badań. Ale za nim o nich wspomnę rozważmy teoretycznie możliwe zyski i straty odraczania. Dziecko odroczone jest biologicznie starsze a więc, kiedy już pójdzie do szkoły średnio rzecz biorąc nieco większe i fizycznie sprawniejsze. To rzeczywiście może przynieść pewne korzyści, przynajmniej na początku, np. łatwiej się wtedy obronić przed agresją rówieśników. I faktycznie istnieją pewne dowody, że osoby które osiągnęły mistrzostwo w niektórych sportach wyczynowych należały do najstarszych dzieci w swojej klasie; z tego powodu należały też często do najsprawniejszych i najsilniejszych i dlatego zostały łatwo wybrane do klasowego teamu – a reszta ich sukcesu to już praktyka. Tak przynajmniej twierdzi Malcom Gladwell w swojej interesującej książce Outliers (Wyjątki).

 

Ale popatrzmy na te same dzieci kilka lat później, kiedy zaczynają dojrzewać. Będąc starsze będą na ogół dojrzewać wcześniej niż ich koledzy i koleżanki w klasie, będą w związku z tym czuć się odmienne i mieć odmienne potrzeby. A są dowody na to że wczesne dojrzewanie wiąże się z ryzykiem trudności społecznych. Myśląc o odraczaniu sześciolatka nie można więc rozważać tylko bieżących potrzeb dziecka, ale też jego potrzeby późniejsze.

 

Jednak nawet bez wybiegania w przyszłość musimy wziąć pod uwagę że dziecko odroczone może się poczuć odmienne – gorsze – natychmiast. Wszak jego przedszkolni koledzy i koleżanki poszły do szkoły – ono nie.

 

Odroczenie obowiązku szkolnego jest przeważnie motywowane  niedojrzałością dziecka. Niedojrzałość może być rzeczywista, ale pamiętajmy że proces dojrzewania nie jest czymś, co dzieje się automatycznie, niejako od wewnątrz; dojrzewanie zależy od środowiska. Nawet owoc żeby dojrzeć potrzebuje słońca; dziecko aby dojrzeć potrzebuje stymulacji. I tu mamy paradoks odraczania: niedojrzałe dzieci które potrzebują dobrej stymulacji w dwójnasób tracą okazję do niej , bo są odroczone. Dostają mniej, pozostając na drugi rok w mniej stymulującym środowisku.

To dywagacje teoretyczne; co z dowodami o których wspomniałem na początku? Muszę przyznać że nie śledzę literatury na temat odraczania obowiązku szkolnego, jednak jej pobieżny przegląd którego dokonałem sugeruje że praktyka odraczania często przynosi straty w osiągnięciach szkolnych i rozwoju społecznym dziecka.  Polecam ciekawy artykuł popularnonaukowy na ten temat, a także opublikowaą niedawno pracę naukową której streszczenie można znaleźć wrzucając w Google następujący link: doi: 10.1037/a0013100

 

 Podsumowując: stwórzmy szkołę, która pod względem wymagań programowych, metod nauczania i wychowania, środków i zasobów będzie przyjazna i dostępna ZNAKOMITEJ WIĘKSZOŚCI sześciolatków. Na tym blogu dyskutujemy o tym jak to uczynić. Następnie przyjmijmy do tej szkoły WSZYSTKIE sześciolatki (oczywiście w granicach rozsądku: dzieci z upośledzeniem umysłowym w stopniu umiarkowanym i znacznym, oraz z bardzo poważnymi zaburzeniami rozwojowymi takimi jak autyzm faktycznie mogą wymagać odmiennego środkowiska – ale nie o takich dzieciach tu mowa). A tym dzieciom, które mają trudności, pomóżmy dodatkowymi zajęciami wyrównawczymi czy korekcyjno-kompensacyjnymi, których potrzebują. Ale niech się uczą ze swoim rocznikiem.

 

 

To moja propozycja na dziś. Oczywiście ten problem, jak każdy inny w rozwoju dziecka, jest bardzo złożony. Myślę   że jeszcze do niego wrócę, przestudiowawszy zagadnienie bardziej szczegółowo.

Komentarze (4)

Zaloguj się aby dodać komentarz

Panie Marcinie, ma Pan wiele racji. Jednak to jest teoria. Jako matka dziecka sześciletniego znajdującego się w klasie pierwszej śmiem jednak twierdzić, iż dzieci owszem, są przygotowane do podjęcia nauki w szkole, ale szkoła niestety nie. I tu tkwi główny paradoks.
Magdalena

Magdalena Jóźwik

Witam

Panie Marcinie, jestem pod wrażeniem częstotliwości Pana artykułów a także niezwykle ciekawych tematów jakie
tu spotykam. Bardzo zaintrygował mnie problem " dojrzałości szkolnej". Ostatnio miałem w klasie pierwszej szk.podst. (przy pogotowiu opiekuńczym) dzieci : z odroczonym obowiązkiem szkolnym; z wnioskiem P.P. o odroczenie ale rodzice nie wyrazili na to zgody; dzieci sześcioletnie bez rocznego przygotowania przedszkolnego; powtarzające tę klasę; ucznia ośmioletniego dopiero zaczynającego edukację. Obawiam się, że takie mogą być już wkrótce realia naszej edukacji wczesnoszkolnej, efekt ogólnego rozluźnienia wszelkich norm i kryteriów. Czegoś takiego nigdy dotąd nie doświadczyłem a zjawisko chyba zaczyna dopiero rozkwitać. Oczywiście jest tu istotna specyfika mojej szkoły i selekcja negatywna przy naborze uczniów, jednak podobne sytuacje zdarzały się dotychczas raczej w klasach 4-6 lub gimnazjum. Problem wydaje się narastać i być obecny także w szkołach masowych. A co Pan sądzi o tym? Może wkrótce o drugoroczności?

Pozdrawiam, stały czytelnik - Piotr Cybulski

Piotr Cybulski

Panie Piotrze, dziękuję za miłe słowa, wpis o drugoroczności jest w planie :) Przyszedł mi do głowy właśnie wtedy jak zacząłem myśleć i czytać o odraczaniu pierwszoklasistów. Cenna jest Pana uwaga iż odraczanie oraz przyspieszanie dzieci może doprowadzić do sytuacji, w której w tej samej klasie mamy dzieci różniące się od siebie wiekiem o dwa lata i więcej.

“dzieci owszem, są przygotowane do podjęcia nauki w szkole, ale szkoła niestety nie”. Pani Magdaleno, z tego co czytam tu no blogu i słyszę z innych źródeł wynika że tak zaiste bywa, niestety - choć na szczęście nie wszędzie. Podyskutujmy nad tym jak to zmienić, metodą małych kroków. Powtórzę to, co napisałem już wcześniej: energię inicjatyw takich jak “ratujmy maluchy” lepiej inwestować nie w starania o opóźnienie obowiązku szkolnego, ale w to, żeby szkoła i przedszkole były bardziej przyjazne dzieciom.

Marcin Szczerbiński

odraczanie obowiązku szkolnego jest jedynym niejednokrotnie sposobem na wieloletnią stymulację dziecka niepełnosprawnego. Nie będzie chyba szokiem dla nikogo jeżeli napiszę , że nauczanie, rehabilitacja i wspomaganie dzieci niepełnosprawnych zamieszkałych szczególnie na obszarach wiejskich to czarna dziura naszego systemu edukacji. Anita

Anita Betkier

Marcin Szczerbiński

Blog dra Marcina Szczerbińskiego

Pochodzę z Bielska-Białej. W dzieciństwie miałem szczęście wędrować sporo po Beskidach i przeczytać wiele dobrych książek. Osobistych kontaktów z trudnościami w czytaniu i pisaniu miałem niewiele, czym jest dysleksja, dowiedziałem się właściwie dopiero w trakcie zajęć na czwartym roku studiów (psychologia, UJ – ach, piękny Kraków!), lecz problematyka ta szybko mnie zainteresowała. Zdecydowałem się napisać doktorat na temat psychologicznych mechanizmów uczenia się czytania i pisania. Ukończyłem go na University College London w 2001 roku. Przez dziesięć lat pracowałem jako wykładowca psychologii w instytucie logopedii na Uniwersytecie w Sheffield, ucząc głównie psychologii rozwojowej, metodologii badań, statystyki oraz problematyki czytania, pisania i dysleksji. W styczniu 2011 raz jeszcze zmieniłem kraj: obecnie pracuję w instytucie psychologii na uniwersytecie w Cork (Irlandia). Mam też trochę doświadczeń w pracy jako nauczyciel angielskiego, tłumacz i statystyk. Na moim biurku w pracy stoi bursztynowa róża – odznaka honorowego członkostwa Polskiego Towarzystwa Dysleksji, z której jestem bardzo dumny. Pytany o moje zainteresowania naukowe odpowiadam: „Wszystko, co wiąże się z fenomenem czytania i pisania” . O tym też będzie ten blog. Historia pisma; psychologiczne mechanizmy uczenia się czytania i pisania; metodyka nauczania tych umiejętności; analfabetyzm funkcjonalny; dysleksja, dysgrafia i dysortografia, ich mechanizmy, diagnoza i terapia – oto niektóre z tematów, które chciałbym poruszyć. Zapraszam do lektury i do dyskusji!