Zaloguj się

Menu

Kursy internetowe

O ubóstwie wśród dzieci

W maju tego roku UNICEF opublikował raport “Pomiar ubóstwa dzieci: nowe rankingi ubóstwa wśród dzieci w najbogatszych krajach świata”. Wspomniały o nim media wielu krajów, w tym polskie, choć chyba  pobieżnie.

 

 

Raport stawia ważne (choć dość ponure) pytanie: jak mierzyć ubóstwo dzieci? Wbrew pozorom sprawa nie jest prosta, mamy wszak ubóstwo względne (kiedy nie stać nas na rzeczy na które stać większość innych) oraz absolutne (kiedy nie jesteśmy w stanie zaspokoić swoich podstawowych życiowych potrzeb). Aby mierzyć ubóstwo dzieci nie wystarczy mierzyć dochodów rodziny, wszak rodzina może mieć dochody niewielkie ale dzięki wsparciu dalszych krewnych lub hojnemu systemowi pomocy społecznej nie brakuje jej dóbr materialnych potrzebnych do  godziwej egzystencji. Inna z kolei rodzina może mieć dochody większe ale, wychowując liczne dzieci lub będąc obarczona innymi ciężarami (np. spłata pożyczki) ledwo wiąże koniec z końcem. Autorzy raportu wybrali następujący sposób pomiaru dziecięcego ubóstwa. Po pierwsze, sporządzili listę 14 dóbr które, ich zdaniem, stanowią materialny standard przyzwoitego życia dzieci w krajach rozwiniętych. Oto ona:

  1. Trzy posiłki dziennie
  2. Co najmniej jeden posiłek dziennie w skład którego wchodzi mięso lub ryba (lub ich wegetariańskie odpowiedniki)
  3. Świeże warzywa i owoce codziennie
  4.  Książki odpowiednie do wieku dziecka i jego poziomu rozwoju (nie licząc podręczników szkolnych)
  5.  Sprzęt do uprawiania sportu na świeżym powietrzu (np. rower, rolki)
  6. Regularne rozrywki (np. pływanie, gra na instrumencie, członkostwo w organizacjach młodzieżowych, itd.)
  7. Gry i zabawki (co najmniej jedna na każde dziecko w rodzinie, np. zabawki edukacyjne dla małych dzieci, klocki, gry planszowe, gry komputerowe, itd.)
  8.  Pieniądze na udział w wycieczkach szkolnych itp. zajęciach
  9. Cichy kąt w domu, wystarczająco duży i dobrze oświetlony aby można w nim odrabiać lekcje
  10. Dostęp do internetu
  11. Jakieś nowe ubrania (nie wszystkie ubrania używane)
  12. Dwie pary dobrze dopasowanych butów (w tym co najmniej jedna odpowiednia na każdą pogodę)
  13. Możliwość zaproszenia  od czasu do czasu przyjaciół do domu na zabawę lub poczęstunek
  14. Możliwość świętowania specjalnych okazji takich jak urodziny, imieniny, święta, itd.

             

 

Następnie uznano, że w ubóstwie żyją te dzieci, których rodziców nie stać na zapewnienie im dwóch lub więcej z czternastu dóbr wymienionych powyżej. Oczywiście jest to kryterium dość arbitralne, ale dla analiz statystycznych o jakich tu mowa trzeba przyjąć jakiś wyraźny punkt graniczny.

 

 

Badania przeprowadzono w 2009 roku w 29 krajach europejskich. Raport mówi niewiele o ich metodologii, ale inne źródła  sugerują że zastosowano metodą wywiadu przeprowadzonego na reprezentatywnej próbie rodzin z każdego kraju.

 

 

Jak wyglądają wyniki? W rankingu najlepiej wypadają kraje skandynawskie: Islandia, Szwecja, Norwegia, Finlandia i Dania. Wyżej opisane kryteria ubóstwa spełnia w nich poniżej 3% dzieci (w Islandii poniżej 1%). Na przeciwnym biegunie mamy Węgry (32%), Bułgarię (57%) i Rumunię (niewiarygodne 73% dzieci żyjących w ubóstwie). Sytuacja Polski jest niedobra: nasz kraj plasuje sie na 24 miejscu na 29 z 21% wskaźnikiem ubóstwa. Tuż za Słowacją, ale przed Portugalią. Należy jednak pamiętać że badania przeprowadzono trzy lata temu, są więc troszkę nieaktualne. Ponieważ polska ekonomia radzi sobie całkiem dobrze na tle europejskiej recesji można przypuszczać, że pozycja polski jest teraz lepsza, jeśli nie bezwzględnie (zmniejszenie procentu dzieci żyjących w ubóstwie) to przynajmniej względnie (miejsce w rankingu). Można przypuszczać że dziecięce ubóstwo wzrosło znacznie w krajach przeżywających dramatyczną recesję, takich jak Grecja i Hiszpania.

 

 

Co możemy zrobić, aby wspomóc rozwój tej jednej piątej polskich dzieci, którym brakuje dóbr materialnych uchodzących dziś za standard? Rzecz jasna, przyszłość tych dzieci zależy w znacznej mierze od globalnej sytuacji ekonomicznej, a ta znajduje się poza naszą – i chyba poza czyjąkolwiek – kontrolą. Co nie znaczy że nie da się zrobić nic. Rządy poszczególnych krajów mają wszak do dyspozycji pewne narzędzia ekonomiczne, które wpływają bezpośrednio na rozmiary dziecięcego ubóstwa. Można wszak wprowadzić progresywny system podatkowy redukujący społeczne nierówności, jak też system podatkowych ulg czy zapomóg wspierających rodziny najbiedniejsze. Ale nie o tym chcę mówić, bom tu nie ekspert, i jeszcze zaraz pokłócimy się o politykę Smile. Interesują mnie rozwiązania w skali mikro, takie jak sponsorowane zajęcia pozaszkolne, świetlice i kluby dla dzieci, kolonie i półkolonie. Problem dziecięcej biedy to wszak nie tylko brak dóbr, ale też brak doświadczeń, które pieniądze mogą kupić, takich jak wakacyjny wyjazd, muzeum, kino czy wycieczka. I może odpowiednio zorganizowane i sponsorowane pozaszkolne zajęcia mogą tu stanowić jakieś remedium, małe niemniej istotne. Do tematu jeszcze wrócę; jak zawsze ciekaw jestem Waszych, Drodzy Czytelnicy, uwag i doświadczeń.

 

 

Mamy lato, chciałem więc załączyć parę wakacyjnych fotek, jakie zrobiłem w poprzedni weekend na wycieczce rowerowej do źródeł rzeki Lee, przepływającej przez Cork. Niestety okazuje się że mój blog na zamieszczanie fotografii nie pozwala Frown. Mogę więc tylko powiedzieć że rower piękną rzeczą jest, nawet w mokrej irlandzkiej aurze. Zaś oglądanie miejsc nowych a ciekawych licznych dostarcza wzruszeń. Podobnych i Wam życzę!

Komentarze (0)

Zaloguj się aby dodać komentarz

Marcin Szczerbiński

Blog dra Marcina Szczerbińskiego

Pochodzę z Bielska-Białej. W dzieciństwie miałem szczęście wędrować sporo po Beskidach i przeczytać wiele dobrych książek. Osobistych kontaktów z trudnościami w czytaniu i pisaniu miałem niewiele, czym jest dysleksja, dowiedziałem się właściwie dopiero w trakcie zajęć na czwartym roku studiów (psychologia, UJ – ach, piękny Kraków!), lecz problematyka ta szybko mnie zainteresowała. Zdecydowałem się napisać doktorat na temat psychologicznych mechanizmów uczenia się czytania i pisania. Ukończyłem go na University College London w 2001 roku. Przez dziesięć lat pracowałem jako wykładowca psychologii w instytucie logopedii na Uniwersytecie w Sheffield, ucząc głównie psychologii rozwojowej, metodologii badań, statystyki oraz problematyki czytania, pisania i dysleksji. W styczniu 2011 raz jeszcze zmieniłem kraj: obecnie pracuję w instytucie psychologii na uniwersytecie w Cork (Irlandia). Mam też trochę doświadczeń w pracy jako nauczyciel angielskiego, tłumacz i statystyk. Na moim biurku w pracy stoi bursztynowa róża – odznaka honorowego członkostwa Polskiego Towarzystwa Dysleksji, z której jestem bardzo dumny. Pytany o moje zainteresowania naukowe odpowiadam: „Wszystko, co wiąże się z fenomenem czytania i pisania” . O tym też będzie ten blog. Historia pisma; psychologiczne mechanizmy uczenia się czytania i pisania; metodyka nauczania tych umiejętności; analfabetyzm funkcjonalny; dysleksja, dysgrafia i dysortografia, ich mechanizmy, diagnoza i terapia – oto niektóre z tematów, które chciałbym poruszyć. Zapraszam do lektury i do dyskusji!