Data wpisu:
O rozbieżnościach między wymową a pisownią i o tym jak alfabet fonetyczny zobaczyć je pomaga
Świetny wpis naszej nowej blogerki profesor Elżbiety Awramiuk zainspirował mnie do rozważań nad różnicą między wymową i pisownią.
Spotkałem się kiedyś z takim mniej więcej poglądem: dziecko, które pisze *<ząp> zamiast <ząb> , *<kretka> zamiast <kredka> czy *<jesz> zamiast <jeż> popełnia błędy fonetyczne, z czego wynika że ma problem z fonetyczną analizą wyrazów (zastępując dźwięczne głoski /b/, /d/ i /ž/ ich bezdźwięcznymi odpowiednikami /p/, /t/ i /š/. Trzeba więc pracować nad jego umiejętnościami fonologicznymi. Nic bardziej błędnego! We wszystkich powyższych wyrazach dziecko zapisuje wymowę spółgłosek jak najbardziej prawidłowo. Wyraz <ząb> wymawia się bowiem /zomp/, <kredka> wymawiana jest /kretka/, zaś <jeż> to /ješ/. I nie jest to żadne wymawianiowe niechlujstwo lub niepoprawność, tylko standardowa, literacka wymowa polska. Próby “trzymania się pisowni” w wymawianiu powyższych wyrazów skutkują wymową sztuczną, hiperporawną – stanowią błąd językowy.
Dzieciom nie należy więc kazać szukać głoski /d/ w wyrazie <kredka>, bo jej tam nie ma – natomiast należy tłumaczyć rozbieżności między wymową a pisownią. W tym konkretnie przypadku wynikające z zasady morfologicznej: piszemy nie tak, jak słyszymy, ale zgodnie z tym, jakie morfemy – najmniejszcze cząstki znaczeniowe – zawiera słowo. Mówiąc inaczej: „pilnujemy”, aby morfem {kred} był pisany tak samo we wszystkich słowach, w których się pojawia, niezależnie od tego, jak zmienia się jego pisownia.
O sprawach tych nie sposób dyskutować jasno, o ile nie uzgodnimy pewnych konwencji zapisu. Lingwiści umówili się, aby stosować nawiasy ostrokątne < > dla zapisu ortograficznego, ukośne / / dla fonologicznego, kwadratowe [ ] dla szczegółowego fonetycznego (którym tu się nie zajmujemy), zaś klamrowe {} dla morfologicznego. Mamy więc:
<kredka> - to pisownia
/kretka/ - to wymowa (zapis fonologiczny, pomijający „fonetyczne szczegóły” wymowy drugorzędne z punktu widzenia rozróżniania wyrazów)
{kred}{ka} - morfologia. Ten ostatni zapis odzwierciedla fakt, że wyraz <kredka> składa się z rdzenia {kred} i przyrostka {ka}. W dużym uproszczeniu (prawdziwi lingwiści na pewno będą się na mnie zżymać), bo przyrostek {ka} podlega odmianie przez przypadek i liczbę: {kred}{ki}; {kred}{kom}, itd. przyrostek {ka} nie stanowi więc jednego morfemu.
Z naszego punktu widzenia szczególnie istotny jest zapis fonologiczny. Wymaga on nie tylko nawiasów ukośnych, ale też odpowiednich symboli – alfabetu fonetycznego - który pozwala wprost i niedwuznacznie wyrazić wymowę. Do zapisu wymowy polskiej najłatwiejszy jest tzw. slawistyczny alfabet fonetyczny i to właśnie symbolami tego języka posługiwałem się powyżej (/š/ na oznaczenie wymowy dwuznaku <sz>, / ž/ na oznaczenie typowej (dźwięcznej) wymowy <ż> i <rz>, itd). Jednak zapis fonologiczny najczęściej stosowany na świecie to Międzynarodowy Alfabet Fonetyczny (IPA), znany większości osób, które uczyły się języka angielskiego. Opis i porównanie obu systemów (w odniesieniu do języka polskiego) można znaleźć tutaj także tutaj.
Uważam że wszyscy nauczyciele nauczania początkowego powinni koniecznie uczyć się na studiach fonetyki i fonologii, co pozwoliłoby uniknąć wielu błędów dydaktycznych w nauce czytania i pisania: może drobnych, ale licznych.
Niniejszym rzucam się w wir intensywnej dyskusji rozpoczętej wpisem Pani Profesor, dodając własne przykłady rozbieżności między wymową a pisownią:
- <kod> i <kot> brzmią tak samo /kot/ przy odmiennej pisowni, stanowią więc tzw. homofony.
- Samogłoska w wyrazach <bomba> i <trąba> wymawiana jest identycznie /bomba/, /tromba/.
- <siatka> i <sanki> różnią się liczbą liter, ale mają tyle samo głosek: cztery (/śatka/, /sanḱi/
- <Bóg>, <Bug> i <buk> - przykład podany przez jedną z czytelniczek blogu Pani Profesor – brzmią identycznie: /buk/. To stosunkowo rzadki w języku polskim przykład serii trzech homofonów. Ale nie jedyny: tę samą sytuację mamy w wyrazach <lud> (np. lud boży) <lód> (zimny lód) i <lut> (lut to do lutowania).
- Literę <ę> w wygłosie wyrazów wymawia się bez nosowości: /sie/, /ide/ , /stoje/, lub co najwyżej z lekko zaznaczoną nosowością.
Czekam na więcej przykładów podobnych rozbieżności – a jeszcze bardziej na przykłady tego, jak owe rozbieżności można tłumaczyć dzieciom.

Blog dra Marcina Szczerbińskiego
Pochodzę z Bielska-Białej. W dzieciństwie miałem szczęście wędrować sporo po Beskidach i przeczytać wiele dobrych książek. Osobistych kontaktów z trudnościami w czytaniu i pisaniu miałem niewiele, czym jest dysleksja, dowiedziałem się właściwie dopiero w trakcie zajęć na czwartym roku studiów (psychologia, UJ – ach, piękny Kraków!), lecz problematyka ta szybko mnie zainteresowała. Zdecydowałem się napisać doktorat na temat psychologicznych mechanizmów uczenia się czytania i pisania. Ukończyłem go na University College London w 2001 roku. Przez dziesięć lat pracowałem jako wykładowca psychologii w instytucie logopedii na Uniwersytecie w Sheffield, ucząc głównie psychologii rozwojowej, metodologii badań, statystyki oraz problematyki czytania, pisania i dysleksji. W styczniu 2011 raz jeszcze zmieniłem kraj: obecnie pracuję w instytucie psychologii na uniwersytecie w Cork (Irlandia). Mam też trochę doświadczeń w pracy jako nauczyciel angielskiego, tłumacz i statystyk. Na moim biurku w pracy stoi bursztynowa róża – odznaka honorowego członkostwa Polskiego Towarzystwa Dysleksji, z której jestem bardzo dumny. Pytany o moje zainteresowania naukowe odpowiadam: „Wszystko, co wiąże się z fenomenem czytania i pisania” . O tym też będzie ten blog. Historia pisma; psychologiczne mechanizmy uczenia się czytania i pisania; metodyka nauczania tych umiejętności; analfabetyzm funkcjonalny; dysleksja, dysgrafia i dysortografia, ich mechanizmy, diagnoza i terapia – oto niektóre z tematów, które chciałbym poruszyć. Zapraszam do lektury i do dyskusji!
Komentarze (4)
Zaloguj się aby dodać komentarz
Dodatkowo warto być czujnym i odpowiednio dobierać materiał na tym etapie nauczania. Przykłady muszą być przemyślane i dające się obrazowo, konkretnie wytłumaczyć. Na naszą obronę niech przemawia także fakt, że nauczyciel nauczania początkowego musi być przygotowany nie tylko do edukacji polonistycznej ( w tym głównie nauki czytania i pisania) ale także do edukacji: matemaycznej, przyrodniczej, społecznej, plastycznej, tecznicznej, muzycznej, wychowania fizycznego, czy do prowadzenia zajęć komputerowych. oprócz tego słusznie wymaga się od nas niezbędnej wiedzy psychologicznej. Trochę tego jest a nie każdy polonista będzie dobrym matematykiem, to wymaga naprawdę gruntownego przygotowania i wszechstronności. Dziś coraz częściej zapomina się o tym. Prywatne uczelnie w trybie zaocznym także nie zawsze należycie wywiązują się ze swej misji, wszędzie pośpiech i bylejakość, takie czasy!
Pozdrawiam!
Jak wyjaśniać dzieciom rozbieżności między wymową a pisownią? To faktycznie wyzwanie. Po pierwsze: czy w ogóle wyjaśniać? To wcale nie jest takie oczywiste. Moim (niestety niepotwierdzonym praktyką) zdaniem warto wyjaśniać tylko w takim zakresie, w jakim pomaga to dzieciom opanować poprawną pisownię. Więc chyba tylko najczęstsze, najbardziej oczywiste rozbieżności. Z moją opinią na pewno nie zgodziłby się prof. Bronisław Rocławski, autor glottodydaktycznej metody nauki czytania i pisania, w której szczegółowe i bardzo metodyczne wyjaśnianie rozbieżności między wymową a pisownią odgrywa rolę centralną. Jednak patrząc na pomoce opracowane przez profesora i jego zespół (np. jego “Słownik ortograficzno-ortofoniczny dla klas 0-4”, Gdańsk, Glottispol, 2007) mam wątpliwości co do tego podejścia: wyjaśnienia (opracowane z myślą o dzieciach) są chyba nazbyt skomplikowane i nadmiernie szczegółowe. Może się mylę – ciekaw jestem, jakie są doświadczenia osób, które pracują metodą glottodydaktyczną.
Myślę, że w przypadku kiedy rozbieżnością między wymową a pisownią rządzi zasada morfologiczna, wyjaśnienia mogą odwoływać się do pojęcia pokrewieństwa: RODZINY wyrazów. Czym jest rodzina każde dziecko wie, można więc odkrywać, jak pewne wyrazy są ze sobą spokrewnione (ława, ławka, ławeczka, itd.) gdyż znaczą mniej więcej to samo. A wyrazy spokrewnione lubią, kiedy pisze się je tak samo, nawet jeśli zmienia się ich wymowa. Można porównywać z pozoru podobne ale naprawdę całkiem odrębne rodziny (np. koty – kotki – kot versus kody – kod), w ten sposób można chyba po części rozwiązać problem fałszywych etymologii o którym Pan pisze (“kretka bo Kreta”). W przypadku starszych dzieci można się bawić homofonami, i prosić dzieci samodzielnie odkrywanie zasad rządzących ich pisownią (np. “Dlaczego słyszymy /buk/, a możemy napisać <buk>, <Bóg> albo <Bug>?”). Nota bene zebrałem kiedyś – chyba niemal kompletną – listę polskich homofonów, którymi chętnie się podzielę.
Chyba trudniejszą jest sytuacja, w której rozbieżność między wymową a pisownią nie da się uzasadnić morfologicznie, a jedynie historycznie lub grafotaktycznie (“w danym miejscu wyrazu tylko taka kombinacja liter jest dozwolona”). W przypadku zjawisk czysto historycznych chyba dobrze byłoby znać historię rozwoju języka (np. o ile mi wiadomo wyraz <rzeka> pisze się przez <rz> a nie <ż> chyba dlatego, że w dawnych czasach wymawiano go /rjeka/, tak jak nadal wymawia się go w innych językach słowiańskich, np. rosyjskim). Myślę, że takie historyczne opowiastki mogą być dla dzieci bardzo ciekawe i stanowić mnemotechniczną pomoc, ale nie każdy nauczyciel będzie miał odpowiednią wiedzę z zakresu lingwistyki historycznej, i takiej wiedzy chyba trudno wymawiać.
Rozbieżności umotywowane grafotaktycznie chyba najlepiej wyjaśniać nie wprost – nie mówiąc wcale “popatrz, tu jest robieżność”, lecz po prostu pokazując i utrwalając prawidłowy wzorzec: “to się pisze tak”. Dla przykładu, grupa spółgoskowa /ft/ pojawiająca się w nagłosie jest zawsze pisana jako <wt> (np. wtorek, wtórny, wtedy), inna pisownia jest “nielegalna”. Przypuszczam, że ma to jakieś uzasadnienie historyczne – kiedyś wymowa tych wyrazów była zapewne zgodna z pisownią – ale dziś mamy do czynienia z pewnym arbitralnym wzorcem, który można opanować przez wyeksponowanie i powtórzenie:
WTorek
WTóry
WTedy
itd.
(nota bene w wielu przypadkach – choć nie pierwszych dwóch podanych powyżej – dla pisowni <wt> w nagłosie istnieje też uzasadnienie morfologiczne: mamy do czynienia z przedrostkiem {w}: {w}{targnąć}, {w}{topić}, itd., który to przedrostek zawsze jest zapisywany jako <w>, niezależnie od wymowy – i to można dzieciom wyjaśnić).
Niestety, moje dywagacje są tylko teoretyczno-intuicyjne, więc czekam na opisy doświadczeń osób, które w swojej pracy próbowały te rzeczy tłumaczyć dzieciom.
Pozdrawiam!
Z innej beczki- mam w swoim gronie dzieci wielojęzyczne- najwięcej problemów stwarza im pisanie n- ń-ni , s-si-ś, .... wszelkie zdrobnienia - dzieciaki mówią - czy to takie ważne, przecież nie słychać n-i tylko ń .....
dlaczego ó a nie u, h- a nie cha. No i po co nam to było?
Starsi stażem nauczyciele zazwyczaj kończyli najpierw Studium Nauczycielskie i tam na kierunkach nauczanie początkowe i wychowanie przedszkolne w programie istniał przedmiot "fonetyka", no ale to było dawno. Pozdrawiam