Zaloguj się

Menu

Kursy internetowe

DSM 5 – nowa definicja specyficznego zaburzenia w uczeniu się (część 2)

 

 

Zgodnie z obietnicą kontynnuję mój poprzedni, zeszłoroczny już wpis.

 

Czym różni się nowa definicja specyficznych trudności w czytaniu od starej, przedstawionej w klasyfikacji DSM-IV sprzed kilkunastu lat? Kilkoma istotnymi szczegółami.

 

Po pierwsze, stara klasyfikacja definiowała trzy odrębne rodzaje trudności w uczeniu się, mianowicie: w czytaniu, w wypowiadaniu się pisemnym, oraz w matematyce. Klasyfikacja obecna definiuje natomiast jedno “specyficzne zaburzenie uczenia się”, które może występować w trzech podtypach: trudności w czytaniu, w pisemnym wypowiadaniu się i w matematyce. Takie przesunięcie akcentów (zamiast trzech odrębnych zaburzeń mamy jedno w trzech podtypach) ma zapewne służyć podkreśleniu silnych powiązań między trzema opisanymi tu rodzajami trudności. Niektórzy badacze będą zapewne protestować, twierdząc, że istnieje coś takiego jak “czysta” dyskalkulia, której patomechanizmy są całkiem inne niż patomechanizmy “czystej” dysleksji – niemniej autorzy klasyfikacji DSM-5 ujęli sprawę tak, jak ujęli.

 

Po drugie, klasyfikacja DSM-5 wprowadza, wcześniej nie istniejące, rozróżnienie stopnia nasilenia objawów (łagodne, umiarkowane, poważne). Myślę, że większość badaczy i praktyków zgodzi się, że takie rozróżnienie jest ważne i pożyteczne. W polskim kontekście już od dawna mówimy o “głębokiej” (czyli “poważnej”) dysleksji, która szczególnie wymaga dostosowania form nauczania i oceniania.

 

Po trzecie, klasyfikacja DSM-5 nieco odmiennie ujmuje kwestię zależności między specyficznymi trudnościami w uczeniu się a inteligencją ogólną, wyrażaną wynikiem IQ. W klasyfikacji DSM-IV jednym z koniecznych warunków diagnozy specyficznych zaburzeń w uczeniu się była znacząca rozbieżność między wynikami odpowiednich testów osiągnięć szkolnych a wynikiem testu inteligencji – innymi słowy, wyniki testów osiągnięć musiały być znacząco niższe, niż należałoby przewidywać na podstawie ilorazu inteligencji. Natomiast w klasyfikacji DSM-5 od odchodzi się od jakiegokolwiek kryterium rozbieżności opartego na IQ. Jeśli tylko stwierdzamy znaczące trudności w opanowaniu omawianych tu umiejętności szkolnych, które trudno jest wyjaśnić niedostatkami edukacji, niepełnosprawnością intelektualną, lub innymi zaburzeniami neurologicznymi czy umysłowymi, wówczas – w myśl nowej klasyfikacji – diagnozujemy “specyficzne zaburzenie uczenia się”, niezależnie od ilorazu inteligencji dziecka i rozbieżności między ilorazem inteligencji a wynikami w czytaniu, pisaniu i matematyce. Jest to zgodne z dominującym obecnie poglądem, iż iloraz inteligencji wykazuje słaby związek z uczeniem się technicznych aspektów czytania, pisania i rachowania, takich jak tempo i poprawność rozpoznawania wyrazów, czy intuicyjne rozumienie pojęcia liczby. A to właśnie trudności w opanowaniu tych technicznych umiejętności stanowią podstawowy objaw specyficznych zaburzeń w uczeniu się. Skoro zaś inteligencja ma niewiele wspólnego z nabywaniem tych technicznych umiejętności, nie należy traktować jej jako główne kryterium diagnozy. Klasyfikacja DSM-5 idzie tu jeszcze dalej: o ile we wcześniejszych wersjach zdecydowanie wykluczano możliwość diagnozy specyficznych zaburzeń uczenia się w przypadku upośledzenia umysłowego (niepełnosprawności intelektualnej) teraz mówi się, w obszernym komentarzu do kryteriów przedstawionych w poprzednim wpisie, co następuje:

 

“Specyficzne zaburzenie uczenia się różni się od ogólnych trudności w uczeniu się powiązanych z niepełnosprawnością intelektualną, ponieważ w ponieważ [specyficzne] trudności w uczeniu się występują przy normalnym poziomie rozwoju intelektualnego (tj. ilorazie inteligencji wynoszącym co najmnie 70, ± 5). Jeśli stwierdza się niepełnosprawność intelektualną, to specyficzne zaburzenie uczenia się można zdiagnozować tylko wtedy gdy trudności w uczeniu się są większe niż te zazwyczaj powiązane z niepełnosprawnością intelektualną" [str. 73, podkreślenie moje]. 

 

Tak więc nowa klasyfikacja ujmuje niepełnosprawność intelektualną oraz specyficzne zaburzenie uczenia się jako dwa odrębne zaburzenia i pozwala mówić o ich współwystępowaniu  - choc w bardzo ograniczonym zakresie.

 

Jakie to wszytko ma znaczenie? W pewnym sensie niewielkie, gdyż przyjęte przez amerykański komitet rostrzygnięcia nie są dla nas w żaden sposób wiążące: możemy je przyjąć, w takim stopniu w jakim uznamy je za stosowne. Z drugiej strony rzecz jest ważna, gdyż definicje zawarte w podręczniku DSM są powszechnie przyjmowane przez środowisko psychiatrów i (w mniejszym stopniu) psychologów w całym świecie zachodnim, nie tylko w USA. Zapewne nieraz jeszcze usłyszymy więc o tym, co klasyfikacja DSM ma dopowiedzenia na temat specyficznych zaburzeń w uczeniu się, i innych problemów rozwojowych.

 

W roku 2012, jeszcze przed oficjalną publikacją podręcznika DSM-5, Maggie Snowling and Charles Hulme opublikowali artykuł krytykujący definicję dysleksji proponowaną w tym podręczniku. Ich zdaniem, zmarnowano szansę wprowadzenia wyraźnego rozróżnienia między dysleksją, czyli trudnościami z opanowaniem technicznej strony czytania i pisania (dekodowanie wyrazów, ich ortograficznie poprawny zapis), a trudnościami w rozumieniu czytanych tekstów.  Ich zdaniem mechanizmy tych dwóch rodzajów trudności są całkiem odmienne, odmienna też powinna być ich terapia. Niestety, klasyfikacja DSM-5 wrzuca te dwa rodzaje trudności do jednego worka pod nazwą “trudności w czytaniu”.

 

Temat trudności w rozumieniu czytanych tekstów, zazwyczaj ściśle powiązany z trudnościami w rozumieniu wypowiedzi ustnych, jest bardzo zaniedbany. Dzieci wykazujących trudności tego rodzaju jest zapewne mniej więcej tyle samo co dzieci z dysleksją, zaś długofalowe skutki tych trudności mogą być gorsze niż skutki dysleksji. Dzieci słabo rozumiejące wypowiedzi ustne i pisemne łatwiej też chyba umykają uwadze nauczyciela, w porównaniu z dziećmi z dysleksją, których błędy i wolne tempo czytania i pisania są zazwyczaj łatwo widoczne. Czas, aby Polskie Towarzystwo Dysleksji zwróciło uwagę na specyficznych problem, jaki stanowią trudności  w rozumieniu czytanych tekstów, oraz budowania zrozumiałych wypowiedzi pisemnych. Może warto tym trudnościom poświęcić osobną konferencję? Ufam, że i na tym blogu wrócimy do tematu.

 

 

 

 

 

 

  

Komentarze (4)

Zaloguj się aby dodać komentarz

.
Na poczatku chcialabym serdecznie i z calego serca pozdrowic Pana .
Zwrocilam uwage na pana blog , poniewaz to co pan pisze wydaje mi sie bardzo interesujace , tylko to wszystkie teorie Pana jak i rowniez innych psychologow sa napewno na jakiejs podstawie stwierdzone i wazne .
Szukam sama pomocy dla samej siebie bo czuje ze moje zycie stracilo sens , przez to ze na poczatku swojej drogi zyciowej nie podjelam prawidlowej decyzji .
Tylko nie myslalam nigdy ze czlowiek moze stac sie automatem . ktory w koncu przestaje walczyc o siebie .
Jest Pan milym , pogodnym czlowiekiem , ktory mial to szczescie zrealizowac swoje plany . Zazdroszcze Panu i zycze rowniez wszystkiego co moze czlowiek osiagnac w zyciu by Pana spotkalo , poniewaz mnie nic w zyciu nic dobrego nie spotkalo oprocz tego ze mam rodzine - wiem ze to jest bardzo duzo i dziekuje za to co dziennie ale od zycia wymagalam czegos innego dla siebie ,bo przeciez to nie jest egoizm by samej sie realizowac . Teraz wiem ze juz jest na wszystko za pozno i tylko teraz ciesze sie ze szczescia innych
Opisuje Pan Krakow , piekne miasto .
Majac 20 lat zablokowalam sie i juz nie umialam wyjsc z tej blokady , czulam jak chce wyjsc ale bylo to takie trudne do zrealizowania . To tak jakbym cale zycie chodzila w zamalych butach , ktore mnie uciskaja ale z czasem do tego bolu organizm sie przyzwyczail .
Tak sie stalo ze mna tylko dlatego bo zylam i zyje nadal na obczyznie ktorej nie moge zaakceptowac , tesknie za ojczyzna , boli mnie to jak ludzie tak zle mowia o naszym kraju . Przez to moze ze teraz swiat jest bardzo zmaterializowany i liczy sie pieniadz a nie inne wartosci jak milosc , szacunek , kultura . przyroda , Potrzeba tak niewiele by byc dobrym i madrym czlowiekiem , bardzo boli mnie to rowniez , ze nigdy nie spotkalam madrych ludzi na swojej drodze , to jest bardzo przykre i bolesne dla mnie .
Jestem pewna ze Pana zanudzam swoim listem , ale jesli moglabym prosic o opisanie mi o Krakowie i gdybym tak mogla przez Pana opowiadanie o tym miescie na chwile przeniesc sie myslami i cala dusza w te miejsce .
Sprawi Pan mi ogromna przyjemnosc , bedzie to dla mnie ogromne przezycie . Dziekuje .
Z wielkim szacunkiem Beata

beata rautenberg

Pani Beato,

Bardzo dziękuję za miłe słowa pod moim adresem. Łączy nas wielki sentyment do Krakowa, który miałem okazję odnowić w trakcie mojego ostatniego, sylwestrowego pobytu w tym pięknym mieście. Pięknym nie tylko historią i zabytkami, ale także współczesnością, obecnym rozkwitem, z którego myślę, że wszyscy Polacy w kraju i za granicą mogą być dumni.

Mój blog poświęcony jest tematyce edukacji, głównie zaś specyficznych potrzeb edukacyjnych. Z tego powodu nie chciałbym na nim rozwijać innych wątków, np. związanych z moimi podróżami. Natomiast chętnie pokoresponduję w tej sprawie prywatnie, mój adres mejlowy to m.szczerbinski@ucc.ie.

W Pani komentarzu wiele jest smutku i rezygnacji. Myślę, że nigdy nie jest za późno, aby zdjąć zbyt małe, uwierające buty, o których Pani pisze. O tym też możemy porozmawiać.

Pozdrawiam serdecznie!

Anna Nadrowska

Świetnie się czyta, to co pan pisze, jako dyslektyk 50+, uważam, że rozdzielenie tych dwóch trudności powinno być oczywiste już od wielu wielu lat. Niestety takie zmiany wchodzą w życie bardzo powoli. Mnie martwi, że po ostatnich rewolucjach, znów my polscy nauczyciele nie wiele robimy dla uczniów z trudnościami, a mogło być tak dobrze wystarczyło tylko zostawić szkołom możliwość organizacji pracy zespołów. Wycofano się z tego, dokonując przegięcia w drugą stronę, teraz nikt nic nie wie, a jeszcze mniej robi.

Małgorzata Jakutowicz

Dziękuję za jasno i przejrzyście napisany artykuł.

Agnieszka Bartkowiak

Marcin Szczerbiński

Blog dra Marcina Szczerbińskiego

Pochodzę z Bielska-Białej. W dzieciństwie miałem szczęście wędrować sporo po Beskidach i przeczytać wiele dobrych książek. Osobistych kontaktów z trudnościami w czytaniu i pisaniu miałem niewiele, czym jest dysleksja, dowiedziałem się właściwie dopiero w trakcie zajęć na czwartym roku studiów (psychologia, UJ – ach, piękny Kraków!), lecz problematyka ta szybko mnie zainteresowała. Zdecydowałem się napisać doktorat na temat psychologicznych mechanizmów uczenia się czytania i pisania. Ukończyłem go na University College London w 2001 roku. Przez dziesięć lat pracowałem jako wykładowca psychologii w instytucie logopedii na Uniwersytecie w Sheffield, ucząc głównie psychologii rozwojowej, metodologii badań, statystyki oraz problematyki czytania, pisania i dysleksji. W styczniu 2011 raz jeszcze zmieniłem kraj: obecnie pracuję w instytucie psychologii na uniwersytecie w Cork (Irlandia). Mam też trochę doświadczeń w pracy jako nauczyciel angielskiego, tłumacz i statystyk. Na moim biurku w pracy stoi bursztynowa róża – odznaka honorowego członkostwa Polskiego Towarzystwa Dysleksji, z której jestem bardzo dumny. Pytany o moje zainteresowania naukowe odpowiadam: „Wszystko, co wiąże się z fenomenem czytania i pisania” . O tym też będzie ten blog. Historia pisma; psychologiczne mechanizmy uczenia się czytania i pisania; metodyka nauczania tych umiejętności; analfabetyzm funkcjonalny; dysleksja, dysgrafia i dysortografia, ich mechanizmy, diagnoza i terapia – oto niektóre z tematów, które chciałbym poruszyć. Zapraszam do lektury i do dyskusji!