Zaloguj się

Menu

Kursy internetowe

Islandzki upór i polska niezłomność

Fenomen Islandii na Mistrzostwach Europy w Piłce Nożnej przypomniał mi zapomnianą książkę Laxnessa. Niezależni. W podtytule tej powieści czytamy: Saga islandzkiej doliny. Laxness  opowiada tu historię pewnego chłopa – Biartura. Uparty, twardy, niezłomny – jak pierwsi pionierscy osadnicy, którzy przed tysiącem lat zasiedlali niegościnną zimną ziemię… Egzotykę tej powieści buduje właściwie nieznajomość Islandii, wynikająca z odwiecznej izolacji wyspy. Ziemia zapomniana – w czytelniczej świadomości kojarząca się z wikingami, lodem i geniuszem sag. Być może dlatego również saga w podtytule; a może walka Biartura z niezwyciężonymi siłami przyrody i naturą ludzką przypomina wojny dawnych wojowników z islandzkich podań, o których zresztą bohater powieści często wspomina, bo sam niby aojd pamięta i recytuje dawne pieśni, sam również je układa. Biartur to chłop, ale i poeta. Laxness pokazuje człowieka, co jest jak wyspa, na której żyje. Mocny niby skały, które go otaczają, czysty jak powietrze, którym oddycha, chłodny niczym surowy klimat, w którym wzrasta. O duszy pięknej jak dolina, w której żyje. Choć obrazy jakiegoś nieustannego biologicznego rozpadu i niedostatku, upadku i dźwigania się wypełniają tę narrację. Dlatego tak trudno zauważyć, w jak pięknym miejscu dzieje się ta historia. Uderza czytelnika przede wszystkim naturalizm opisu: oto Biartur bierze żonę, którą przywozi do swojej doliny. Ziemię tę okupił trzydziestoletnią pracą – kupił Zimową zagrodę i przemianował ją na Letnią… To skrawek niegościnny i przeklęty przez Kolumkullego – czarta czy miejscowego diabła, który uśmiercał kolejnych właścicieli zagrody. Ale Biartur jest pragmatykiem, nie wierzy w złe moce (choć boi się ich jego młoda żona). Będzie hodował owce, spłacał dług – gdyż nie chce być nikomu nic winien. Jest wolny i na swoim. To wolność okupiona pracą od świtu do nocy, głodem, niedostatkiem i – śmiercią żony, która umiera w czasie porodu, wtedy kiedy Biartur szuka w górach rzekomo zaginionej owcy, którą młoda ciężarna kobieta wcześniej zarżnęła i zjadła… Żona Biartura kona w samotności, ciemności, bólu i strachu… Kiedy ten wraca jej martwe ciało jest już zimne, a dziecko ogrzane ciepłem suki, jak szczenię, żyje jeszcze… Z tego dziecka Laxness rozwinie potem piękną Astę Solilie – dziewczynę, która pragnęła miłości… Nieprawdopodobna historia, ale też tacy wydają się Islandczycy… Czy można żyć na krańcach świata w zapomnianej krainie Thule? Czy można przypominać taką opowieść, widząc radość Wyspiarzy na Mistrzostwach z ich wojennym okrzykiem wikingów? Ta „zimna” i smutna historia w jakiś sposób przypomina mi upór i niezłomność nas, Polaków – chociaż analogie są tu bardzo, bardzo odległe… Sami Islandczycy przyznali, że „wojenny okrzyk wikingów” przejęli od polskich kibiców. W ten sposób stali mi się bliscy… Są narody, którym nie powiodło się w historii, ale ani Islandczycy, ani Polacy chyba do nich nie należą… Wikingów nie portretowano u nas w jasnym świetle, zwłaszcza ostatnio. Hoffman ukazał ich w ekranizacji Starej baśni  jako żywioł barbarzyński i bezwzględny, choć nie ukrywał szacunku dla wilczego męstwa i szlachetności jasnowłosych przybyszów z Północy. Niegościnna i nieurodzajna Skandynawia kształtowała ludzi twardych. Tam gdzie ziemia nie dawała plonów takich jak słoneczne południe, gdzie zimę przeżywali tylko najsilniejsi – trzeba było żyć z wikingu – z grabieży. Łupieżcze wyprawy okryły złą sławą żeglarzy z Północy. U wikingów tradycję stanowił miecz. Ojciec rzucał go synowi pod nogi, gdy ten stawał się mężczyzną. Co tym mieczem sobie wyrąbiesz, będzie twoje – mówił. Czy to prawda? Może zresztą przyczyna ekspansji wikingów była zupełnie inna i wynikała z problemów, jakie mamy i dziś – ocieplenie klimatu, nagły wzrost liczby ludności… i chęć życia u bogatych.

Co łączy Polskę i Islandię? W naszej historii też jest sporo arktycznego zimna, zmagania się z bezkresnymi śnieżnymi przestrzeniami niegościnnej ziemi. Upór i bezsilność przetrwania. Wystarczy przypomnieć, kto zasiedlał bezdroża Kołymy i stepy Kazachstanu. I kto stamtąd wracał. Myśląc o Islandii, widzę pejzaż nieznany, surowe groźne piękno lodu i skał pod ołowianym niebem Północy. To pejzaż w jakiś sposób nieosiągalny – bo niewielu na Islandii było. Zastanawia jednak fakt, że Polacy stanowią tak liczną grupę jej mieszkańców, a Islandczycy znają nas z pewnością nie tylko od strony ulubionego przysmaku – Prince polo. Halldór Laxness wiedział chyba, że pokłady tysiącletniej tradycji są rzeczywistym skarbem pięknej wyspy na krańcach świata, że to trud, historia i związek z ziemią ukształtował charakter Islandczyków. Jest w tym islandzkim etosie coś z etosu romantycznego. Może dlatego tak polubiliśmy Islandczyków?

 

 

Komentarze (0)

Zaloguj się aby dodać komentarz

Blog Rolanda Maszki

Roland Maszka – polonista, absolwent gedanistyki, współautor podręczników szkolnych. Pasjonat teatru i tradycyjnej książki, siebie zalicza do epoki Gutenberga. Lubi stare obrazy. Inicjator dobrych praktyk w szkole.