Zaloguj się

Menu

Kursy internetowe

Zaangażowanie rodziców

Minister edukacji mocno podgrzała przygotowania przedświąteczne, publikując wypowiedź na temat obowiązku szkół dotyczącego obowiązku opieki nad uczniami w okresie od Świąt Bożego Narodzenia do Trzech Króli. Jest to w jakimś sensie kontynuacja dyskusji sprzed roku, kiedy w podobnym stylu wyliczano dni wolne, którymi dysponują nauczyciele. Wtedy to, ze strony środowiska oświatowego padły zapewnienia, że urlop nauczycielski obejmuje jedynie czas ferii szkolnych, a  w każdym innym czasie uczący mogą przychodzić do szkoły, jeśli tylko będzie taka potrzeba.

Trudno powiedzieć, czy jest taka potrzeba, bo jakoś niełatwo sobie wyobrazić gimnazjalistów czy tym bardziej uczniów szkół ponadgimnazjalnych, którzy zrywają się rano z ciepłych łóżek i odrywają od swoich komputerów, by zapewnić sobie opiekę nauczycieli na czas kiedy nie ma rodziców w domu. Powiedzmy wprost, dla wielu z nich to najlepszy czas i najbardziej atrakcyjna sytuacja w czasie wolnym od szkoły. Łatwo natomiast wyobrazić sobie rodziców maluchów, w tym pięcio- i sześciolatków, którzy muszą chodzić do pracy (chodzi o 8 dni, wliczając dni wolne i święta ok. dwóch tygodni) i którzy muszą jakoś zapewnić opiekę swoim dzieciom. Pytanie czy musi to być opieka zorganizowana przez szkołę. Drugie pytanie- jaka jest alternatywa? Jedna z mam na jednym z portali społecznościowych napisała: „Chciałabym mieć możliwość spędzenia tych dni z dziećmi, ale jej nie mam. Pisząc ten post nie zamierzałam wdawać się w pyskówkę ani negować zaangażowania szkoły oraz nauczycieli. Nie to było moja intencją. Rodzice dzieci w klasach początkowych nie wiedzą o możliwości oddania pod opiekę szkoły dzieci w dniach dodatkowo wolnych. Szkoła nie przekazała takiej informacji i tylko o to mam żal. W tej całej dyskusji padła opinia, że 30 lat temu nikt nie wymagał aby szkoła zajmowała się dziećmi. Nie, bo dzieci opiekowały się dziećmi a teraz, gdybym zostawiła 8-latke z 6-latkiem w domu na 8 h miałabym na głowie prokuratora. Zresztą nie zrobiłabym tego, bo umarłabym ze strachu o nich…”. Dyskutujący ze wspomnianą mamą dyrektor jednej ze szkół odpowiedział: „Prosiłbym tylko aby wskazać mi stosowny przepis prawa na mocy którego jestem do tego zobligowany”. Nie ma takiego przepisu.

W tych samym czasie do Sejmu dostarczono podpisy około 300 tyś. rodziców domagających się zmiany ustawy o systemie oświaty. Autorzy wniosku chcą zniesienia obowiązku szkolnego dla sześciolatków i przedszkolnego dla pięciolatków. Chcą także, by w przypadku wybrania przez nauczycieli klas I-III szkół podstawowych innego podręcznika niż darmowy "Nasz elementarz", jego zakup był też dotowany przez państwo. Opowiadają się za powrotem możliwości organizowania przez przedszkola dodatkowych zajęć opłacanych przez rodziców i wnoszą, by uczestnictwo dziecka w zajęciach realizowanych w przedszkolu lub szkole przez podmioty zewnętrzne, wymagało każdorazowo zgody rodziców. Domagają się również zakazu tworzenia zespołów szkolno-przedszkolnych i obowiązku organizowania stołówek, a na wniosek rady rodziców także kuchni  w szkołach podstawowych i gimnazjach. Ponadto wnioskują, by rady rodziców miały prawo opiniowania decyzji o likwidacji szkół czy przedszkoli.

Trudno odmówić prawa rodzicom domagania się swoich praw i tym bardziej praw dla swoich dzieci. Politycy, media, świat kreujący opinię, w zależności od opcji i przekonań popierają albo jedną albo drugą z przytoczonych wyżej kwestii. Szkoda, że nie obie. Rzeczywiście nadszedł czas na obywatelską dyskusję o polskiej oświacie. Szkoły muszą się zmieniać. Zmienić się powinno również zaangażowanie rodziców w codzienne funkcjonowanie polskiej oświaty. Póki co z grubsza wiadomo, czego różne grupy nie chcą. Może czas rozpocząć dyskusję o tym, na czym nam najbardziej zależy? Jak sobie wyobrażamy optymalne miejsce nauki i wspierania rozwoju naszych dzieci? Co byłoby dla nich rzeczywiście najlepsze i co faktycznie jesteśmy zagwarantować im naszych szkołach? No właśnie, co…?

 

Komentarze (0)

Zaloguj się aby dodać komentarz

Kordziński

Blog Jarosława Kordzińskiego

Jestem trenerem, coachem, mediatorem, autorem tekstów z zakresu zarządzania oświatą, organizacji procesu edukacyjnego i psychologii pozytywnej; szkoleniowcem specjalizującym się w szkoleniach dotyczących zarządzania oświatą oraz w kształceniu kompetencji społecznych: komunikacji interpersonalnej, pracy w zespole, rozwijaniu umiejętności przywódczych, wywierania wpływu na innych itp.