Data wpisu:
ALFABET
Jestem po pierwszym obejrzeniu filmu Erwina Wagenhofera „Alfabet”. Jego zapowiedź a zwłaszcza połączenie z nurtem neurodydaktyki oraz osobą Geralda Hüthera spowodowało spore zainteresowanie tą propozycją. Ponadto film otwiera i zamyka wypowiedź kolejnego guru zwolenników krytycznego myślenia o systemach edukacji Kena Robinsona. W tle pojawiają się mniej znane na naszym rynku oświatowym postaci takie jak Yang Dongping, profesor z pekińskiego Institute of Technology oraz Andreas Schleicher specjalista od międzynarodowych badań testów kompetencji uczniów nazywany w swoim rodzinnym kraju w Niemczech Pan PISA. Kolejnym bohaterem jest kreatywny edukator dzieci Arno Stern, proponujący edukację domową i pracę nad rozwojem dziecięcych umysłów przez sztukę.
Zacne grono. Tematyka nie mniej fascynująca. Chodzi o coraz ważniejsze pytanie dotyczące sensowności aktualnego modelu edukacji. Modelu, który w swoich ramach wywodzi się z potrzeb XIX-wiecznej Europy potrzebującej zuniformizowanych rzeszy obywateli i pracowników. Modelu, który został pogłębiony systemem testów egzaminacyjnych decydujących o tym, komu należy się szansa w życiu, kto powinien awansować na drabinie społecznej, a komu zostają role podrzędne i usługowe. Gerald Hüther cytuje badania mówiące o tym, że 98% dzieci po urodzeniu ma wysokie IQ, ale po ukończeniu szkoły zaledwie 2% z nich osiąga takie same, ba, nawet nieco tylko podobne wyniki. Próbuje wykazać, że wszystkiemu winna jest przesadnie ustandaryzowana edukacja, oparta na współzawodnictwie oraz potwierdzonych testami ocenach. Która zabija dziecięcą kreatywność i wyobraźnię, ucząc szablonowego sposobu myślenia. Podobny pogląd reprezentują pozostali wymienieni bohaterowie filmu. Poza Panem PISA, który twierdzi, że dzięki testom i badaniom międzynarodowym edukacja stale się rozwija i przynosi coraz bardzie wymierne pozytywne rezultaty.
Jedną z bohaterek filmu jest też najlepsza uczennica z Hamburga, mówi: „Wszyscy wiemy, że szkoła to nie życie, ale moje życie składa się wyłącznie ze szkoły. Czyli coś jest nie tak”. Co? Czy rzeczywiście uzasadnieniem krytycznego stosunku do dzisiejszych systemów edukacji może być to, że są zbudowane przed dorosłych i zaspokajają w gruncie rzeczy głównie potrzeby dorosłych? Czy może to, że założonym rezultatem uczestnictwa dzieci i młodzieży w procesie edukacji ma być skuteczne przygotowanie do walki o wynik. I tylko o wynik? Czy to, że precyzując cele oraz oczekiwane rezultaty pracy szkół i nauczycieli, skupiamy się głównie na naszym, dorosłych wyobrażeniu o pożytkach jakie dla gospodarki czy szeroko ujmując zasad funkcjonowania społeczeństw?
Funkcjonujemy w kręgu pewnych przyzwyczajeń i konieczności. W większości akceptujemy szkołę taką jaką znamy, bo innej nie znamy. Rozumiemy dominującą rolę dorosłych wobec dzieci, bo przecież dzieci nie mogą wziąć za siebie odpowiedzialności, a my wszystko co robimy, robimy przecież dla ich dobra. Poza tym, po co zmieniać to, co działa.
„Alfabet” pokazuje alternatywę. Mówi, że nie musi być tak, jak jest, a nawet to, że kontynuacja obecnego stanu rzeczy może być w gruncie rzeczy zagrożeniem. Podana teza wyrażona jest nawet bardziej niż wyrażona być powinna. Trochę ociera się o demagogię. Może nawet bardziej niż trochę. Daje jednak możliwość. Możliwość zastanowienia się czy jesteśmy gotowi na zmiany.
Kto jest gotowy?
Blog Jarosława Kordzińskiego
Jestem trenerem, coachem, mediatorem, autorem tekstów z zakresu zarządzania oświatą, organizacji procesu edukacyjnego i psychologii pozytywnej; szkoleniowcem specjalizującym się w szkoleniach dotyczących zarządzania oświatą oraz w kształceniu kompetencji społecznych: komunikacji interpersonalnej, pracy w zespole, rozwijaniu umiejętności przywódczych, wywierania wpływu na innych itp.
Komentarze (2)
Zaloguj się aby dodać komentarz
PS alfabte obejrzałam w Bydgoszczy na Konferencji Neurodydaktyki:-)