Zaloguj się

Menu

Kursy internetowe

Podkradanie pieniędzy przez dziecko

A co Państwo powiedzą na taki mój komentarz? 


Witam, bardzo proszę o radę w sprawie, w której nie daję sobie już rady. Od pewnego czasu mam problem z moją 8-letnia córką. Podkrada nam pieniądze z portfeli. Już nie raz karałam ją, np. przez miesiąc nie dostała ani złotówki, miała zakaz grania na komputerze, zakaz wychodzenia na dwór. Wszystko to pomagało na miesiąc, dwa i znów to samo. Już brak mi sił!!! Ostatnio, gdy ukradła z portfela męża 20 zł, to na dodatek chwaliła się tym w szkole. Gdy dowiedziałam się o tym od jednej z mam, to nie dość, że było mi bardzo głupio, to z nerwów, bezradności popłakałam się. Już brakuje mi sił i pomysłów, jak sobie z tym problemem poradzić. Myślałam już nawet, żeby z córką wybrać się do psychologa szkolnego. Bardzo proszę o pomoc!!! Z góry serdecznie dziękuję.



Moja odpowiedź:

 

Pani Karolino, nie mam pojęcia, co może poskutkować w tym przypadku. Na pewno Państwa konsekwentne działanie.

Proponowałabym:

 

1/ ustalić tygodniową pensję o niewielkim wymiarze, ale systematycznie wypłacaną (np. 10 zł),

2/ ostrzeżenie, że jeśli zginą Państwu pieniądze, to odbieracie sobie z tego kieszonkowego,

3/ starannie chować pieniądze, każdą kwotę – nie mogą leżeć w dostępnym miejscu,

4/ dowiedzieć się, co córka kupuje za zabrane pieniądze. To jest bardzo ważna wiedza – być może np. jest nielubiana w klasie i „kupuje” sobie koleżanki  (np. za słodycze zakupione za skradzione pieniądze), słabo się uczy i rozdając prezenty, zjednuje zainteresowanie własna osobą. A może Państwo nie macie czasu na dłuższy kontakt z dzieckiem każdego dnia i to jest nieświadomy sposób kupowania zainteresowania rodziców jej osobą? W razie ustalenia, co jest powodem, należy te potrzeby córki zaspokoić w inny sposób,  np. ułatwić jej nawiązanie dobrego kontaktu z koleżankami.

 

Nie należy rozpaczać, nie jest to prawdopodobnie objaw „złego charakteru” dziecka lecz nieudolnego sposobu rozwiązywania jakichś swoich kompleksów, braków lub sposób  realizacji marzeń.

To zachowanie nie musi się ani rozwijać ani utrwalić. Ważne, żeby z dzieckiem rozmawiać mówiąc, że go kochamy i cierpimy z powodu tych zachowań. Realizować konsekwentnie powyżej podane wskazania i być cierpliwym przez kolejne 3– 6 miesięcy. Sprawa powinna ucichnąć.

Nie należy rozpaczać, nie traktować tych zachowań na równi z zachowaniami dorosłych ludzi – jako przestępstwo. Trzeba je mierzyć inną miarą lecz nie lekceważyć.

Łączę pozdrowienia

Marta Bogdanowicz

 


 

Komentarze (7)

Zaloguj się aby dodać komentarz

Zgadzam się z propozycjami Pani Profesor. Niezwykle cenne wskazówki:)
Konsekwentne działanie bywa czasem uciążliwe i czasochłonne, ale jest bardzo skuteczne.
Serdecznie pozdrawiam, Iwona Mierzejewska.

Iwona Mierzejewska

Zgadzam się, Pani Iwono. Konsekwencja jest bardzo potrzebna rodzicom. I jeszcze czas poświęcony dziecku. Brak czasu to niestety jedna z największych bolączek współczesnych rodziców. A może to nie brak czasu ale brak dobrej organizacji? Pozdrawiam!

Martyna Nowak

Nic dodać, nic ująć od wskazówek Pani Profesor. Może jeszcze sprawdzić, czy nie ma wymuszeń w szkole. Myślę, że można jeszcze włączyć dziecko w robienie drobnych zakupów w pobliskim świecie. Może jeszcze zastanowić się, czy w domu z pieniędzy nie robi się boga. Konsumpcyjny tryb życia jest bardzo rozpowszechniony wśród młodzieży i może już wśród dzieci też. Może w domu często podziwiają rodzice "tych, którzy mają a nie tych, którzy są". Może tu leży problem, że w rodzinie przyjmuje się, że ważne, aby mieć a nie być?

Ewa Chudy

Bardzo podoba mi sie Pani Profesor pomysl na blog: przedstawiamy konkretny, z zycia wziety problem, a nastepnie propozycje jego rozwiazania. I wcale nie musimy sie zgadzac co do tych propozycji (choc mnie akurat przedstawione tutaj sugestie bardzo sie podobaja), wazne ze te propozycje wymieniamy i dyskutujemy.

Czekam na wiecej!

Marcin Szczerbiński

Oczywiście w moim poprzednim poście miałam na myśli "pobliski sklep" a nie świat. Nie wiem skąd ten błąd.

Ewa Chudy

Wydaje mi się, że skoro dziecko chwali się kradzieżą w szkole, to nie jest to problem wymuszeń, a wołanie o uwagę. Spotkałam kiedyś przypadek dziecka zachowującego się w ten sposób. Dziecko miało dobre warunki bytowe, uczęszczało na ciekawe zajęcia pozalekcyjne, edukacyjnie zaopiekowane świetnie. Ale aby zapewnić dziecku drogi angielski w prestiżowej szkole, rodzice pracowali od rana do nocy, a czasem i w nocy też, a dziecko miało samo chodzić do szkoły, samo jeździć na te wszystkie zajęcia, samo jadać posiłki... Kradzieże pieniędzy skończyły się, gdy dziecko zachorowało na tyle poważnie, że znalazło się w szpitalu i matka musiała wyjść z pracy i się nim naprawdę zaopiekować.

Marta Badowska

8-letnia dziewczynka to duża istotka. Dam parę propozycji z mojego życia - tak robiłam z moimi dziecmi i skutkowało. Nie chowałam pieniędzy, zawsze były w tym samym miejscu.
1. Brać ze sobą dziecko na zakupy , przy kasie pozwolić mu zapłacić za nie (dziecko odczuwa wtedy poczucie ważności - to ja zapłaciłem - czuje jakby to były jego pieniądze)
2. Założyć skarbonkę dziecku, do której będzie wrzucało pieniążki- dzieci odkładając swoje oszczędności uczą sie gospodarowania i szacunku do pieniądza.
3. Gdy moje dzieci były małe na dzień dziecka dostawały pieniązki - bardzo małą kwotę, za ktorą sobie mogły coś kupić, Byłą to wyprawa po sklepach. Kiedy chciały coś sobie kupic a starczało im pieniążków kupowały, jesli było za mało nie dokładalam aby sobie to kupiły- nigdy nie płakały w sklepie- były nauczone, że pieniądze łatwo się wydaje, ale wszystko kosztuje. Kiedy nic nie kupiły wrzucały po prostu prezent do skarbonki.
U moich dzieci to działało, ale pamiętajmy, ze dzieci są różne.

Cecylia Błaszczok

Profesor Marta Bogdanowicz

Gdy miałam 16 lat założyłam pierwszą drużynę harcerską – przy Szkole Podstawowej Nr 44 w Gdańsku. Drugą , która rozrosła się w szczep, przejęłam w 1961/62, podczas studiów w Krakowie, w Szkole Podstawowej Nr 1. Trzecia urodziła się w Gdańsku – naszych dwoje dzieci: syn i córka. Córka kontynuuje tradycje rodzinną – w stopniu doktora – jako trzecia generacja psychologów. Czwartą założyłam w Gdańsku w 1990/1991 roku – Polskie Towarzystwo Dysleksji – 5 listopada odbędzie się Jubileuszowa Konferencja z okazji 20-lecia jego działalności. Jak do tego doszło? 1/ Dobre geny – ojciec i mama – poznali się na psychologii, na Uniwersytecie Jagiellońskim studiowali u Prof. Stefana Szumana. 2/Dobra rodzina – dzięki temu, że Ciocia przyjęła mnie pod swój dach, mogłam kontynuować tradycję rodzinną – studiować psychologię na Uniwersytecie Jagiellońskim. 3/Dobrzy ludzie – miałam dużo szczęścia, bo wspierali mnie wspaniali ludzie: w Gdańsku – druhna Krystyna Trappowa, mama mojej przyjaciółki, kochająca młodzież i dbająca o jej rozwój; w Krakowie społeczność wokół braterskiego Zielonego Szczepu, i znowu w Gdańsku – moje koleżanki , które nie zawiodły przy powstawaniu naszego stowarzyszenia: Renia Czabaj, Wisia Loebl, Hania Jaruchowska, Maria Pietniun, Ania Lipień, rodzice dzieci dyslektycznych, a z czasem tysiące osób, które zaangażowały się w ruch na rzecz dzieci i młodzieży z problemem dysleksji. 4/ Dobra praktyka profesjonalna – 26 lat pracy w Poradni Nerwic dla Dzieci w Gdańsku, w znakomitym interdyscyplinarnym zespołem: począwszy od szefowej prof. dr hab. Hanny Jaklewicz (psychiatra), koleżanek – pedagogów (dr Wirginia Loebl), skończywszy na pielęgniarce Basi Papierskiej, która rozbierała wywiady od rodziców na poziomie co najmniej magistra psychologii. Nasza poradnia z wolna przeniosła się na Uniwersytet Gdański, gdzie kolejne osoby podejmowały pracę. Ja – jak wynika z odebranego ostatnio listu gratulacyjnego Jego Magnificencji Rektora UG – od 45 lat pracuję w Instytucie Psychologii tej uczelni.