Zaloguj się

Menu

Kursy internetowe

RBA i HLP. O powodach opuszczania liter samogłoskowych przez dzieci

Dzieci na etapie opanowywania techniki pisania popełniają charakterystyczny błąd polegający na opuszczaniu liter samogłoskowych. Opuszczenia tego typu są naturalne na początkowym etapie przygody z pisaniem i stanowią efekt kłopotów z segmentacją fonologiczną. Specyficzne błędy w piśmie polegające na opuszczaniu liter samogłoskowych pojawiają się także u dzieci zaczynających pisać w innych językach, m.in. po angielsku. Dzieci polsko- i anglojęzyczne piszą literę spółgłoskową, traktując ją jako reprezentanta sekwencji dźwięków o strukturze CV (spółgłoska + samogłoska, np. /ma/)  lub VC (samogłoska + spółgłoska, np. /am/). Błędy tego typu w obu językach mają swoją specyfikę wynikającą ze sposobu zapoznawania z literami.

Dziecko anglojęzyczne wprowadzane jest w pismo poprzez naukę alfabetu, czyli recytowanie nazw liter. Dzieci potrafią recytować alfabet (często w formie piosenki) przed rozpoczęciem formalnej nauki, a źródłem wiedzy na ten temat są rodzice, liczne programy telewizyjne adresowane do maluchów oraz edukacja przedszkolna. latek rozpoczynający naukę czytania i pisania pisze car jako CR, a help jako HLP, ponieważ literę R czy L odnosi nie do fonemu (/r/ lub /l/), ale do nazwy litery (R – /ar/, L – /el/).

Najczęściej gubioną przez polskie dzieci literą samogłoskową jest Y. Dzieci piszą RBA ‘ryba’ czy DM ‘dym’, a ma to związek ze stosowanym w Polsce sposobem nauczania. Polskie dzieci naukę czytania zaczynają od treningu fonologicznego. Wartość fonetyczną poszczególnych liter poznają w trakcie analizy słuchowej, która polega na wymawianiu poszczególnych głosek w izolacji, co w wypadku spółgłosek prowadzi często do wyodrębnienia elementu /y/. Analiza słuchowa wyrazu dom brzmi wtedy: /dy/ – /o/ – /my/.  Kiedy polskie dziecko pyta rodzica lub nauczyciela: Jaka to litera?, najczęściej słyszy odpowiedź: /dy/, /my/, a nie /d/, /m/ czy /de/, /em/. Ponieważ znajomość liter jest swoistym wstępem do umiejętności czytania i pisania w piśmie alfabetycznym, można uznać, że dla polskiego dziecka nazwą litery (pierwszą, choć nieoficjalną) jest właśnie to /dy/ czy /my/.

Dziecko polskie pisze MOTL motyl, gdyż przypisuje literze spółgłoskowej T wartość brzmieniową sylaby o strukturze Cy. Wartość ta (/ty/) nie odpowiada nazwie litery (/te/), a jednak podobieństwo między błędami popełnianymi przez dzieci polskie i angielskie jest większe, niż to się wydaje. Litery R, T czy D dla polskiego dziecka mają nazwy nieoficjalne, które brzmią odpowiednio: /ry/, /ty/ oraz /dy/. Mechanizm powstawania błędów popełnianych przez dziecko angielskie i polskie jest więc podobny i polega na przypisywaniu literze wartości brzmieniowej jej nazwy. Różnica polega na tym, że dla liter polskich istnieją dwa zestawy nazw: oficjalny, wprowadzany do szkoły stosunkowo późno, oraz nieoficjalny, wynikający ze sposobu nauczania. Zapiski takie jak RBA ryba powstają w wyniku utożsamienia litery R i jej nieoficjalnej nazwy /ry/.

Badania nad przyczynami opuszczania liter samogłoskowych dowodzą, że nie wszystkie sekwencje są jednakowo łatwe do analizy fonologicznej. W pracach dotyczących przyswajania pisanego języka angielskiego dowiedziono, że tendencja do używania przez dzieci nazw liter jest wspierana przez fonologiczną strukturę tych nazw, co oznacza, że nie wszystkie nazwy liter są tak samo podatne na błędy. Z polskich badań poświęconych lingwistycznym aspektom analizy fonemowej wynika, że największa spoistość par fonemowych cechuje połączenia Ci oraz Cy. Oznacza to, że małym dzieciom najwięcej problemów przy rozdzielaniu sprawiają połączenia spółgłosek z samogłoską /i/ lub /y/. Ponadto okazuje się, że niektóre połączenia spółgłoski z samogłoską /y/ sprawiają dzieciom więcej problemów niż inne (np. sekwencja /sy/ jest łatwiejsza do analizy fonemowej niż sekwencja /šy/).

Z moich rozważań wynika, że sposób wprowadzania w istotę pisma (nauka alfabetu lub trening fonologiczny) ma fundamentalne znaczenie dla początkowych wyobrażeń dziecka na temat relacji grafem-fonem. Mam nadzieję, że zainteresowany czytelnik będzie wiedział, jakie ćwiczenia należy wdrożyć, aby omawianym błędom przeciwdziałać.

Komentarze (0)

Zaloguj się aby dodać komentarz

Okiem językoznawcy. Blog dr hab. Elżbiety Awramiuk

Z wykształcenia jestem językoznawcą polonistycznym. Swoje życie zawodowe związałam z Uniwersytetem w Białymstoku, gdzie obecnie pracuję na stanowisku profesora w Zakładzie Współczesnego Języka Polskiego na Wydziale Filologicznym. Jestem członkiem Polskiego Towarzystwa Językoznawczego, międzynarodowego stowarzyszenia International Association for the Improvement of Mother Tongue Education (IAIMTE), a także zespołów redakcyjnych dwóch czasopism: L1 – Educational Studies in Language and Literature oraz Białostockie Archiwum Językowe. Mimo pracy na uczelni miałam okazję poznać życie polskiej szkoły z wielu perspektyw. W latach 90. pracowałam jako polonistka w szkole średniej (wspominam ten okres jako fenomenalne doświadczenie zawodowe i osobiste), a potem wiele lat współpracowałam z białostockimi szkołami jako metodyk wprowadzający studentów w tajniki pracy nauczyciela polonisty. Poznawałam też szkołę z perspektywy rodzica dwojga dzieci. Moje zainteresowania naukowe dotyczą kształcenia językowego, lingwistycznych podstaw nauki czytania i pisania oraz fonologii i ortografii współczesnego języka polskiego. Wokół tych zagadnień będą koncentrowały się moje wpisy. Liczę, że kontakt z nauczycielami pozwoli mi skonfrontować mój punkt widzenia z ujęciem praktyków, a przy okazji – czego bardzo bym sobie życzyła – odnaleźć nowe interesujące obszary badawcze, interesujące także z tego powodu, że wypływające z realnych potrzeb ludzi zajmujących się edukacją. Gorąco zapraszam do lektury i wymiany poglądów.