Zaloguj się

Menu

Kursy internetowe

Jak małych Włochów do czytania zachęcano i co z tego wynikło

Wokół zieleń i koniczynki. Irlandia obchodzi swe narodowe święto – dzień św. Patryka. Ale ja chciałbym napisać o facebookowym liście, jaki dostałem przedwczoraj z innej części Europy. Mam znajomą Polkę, która zamieszkała w południowych Włoszech i tam od wielu lat pracuje tam jako nauczycielka nauczania początkowego. Czytuje mój blog, w którym najbardziej interesują  ją wpisy praktyczne, pod ogólnym hasłem “co można zrobić lepiej”. Zainspirowała ją zwłaszcza opowieść Małgorzaty Domagalskiej-Włodarek o różnych sposobach zachęcania dzieci do lektury, którą przedstawiłem w zeszłym miesiącu. Skutki tej inspiracji? Oceńcie sami, gdyż dostałem zgodę mojej znajomej na przytoczenie tutaj jej listu. Co czynię poniżej, z niewielkimi tylko skrótami:

 

[..]

Przechodzę do meritum listu: otóż od czasu, kiedy przeczytałam porady Twojej koleżanki, jak zachęcić dzieci do czytania, przystąpiłam do działania i wprowadziłam rytuał siedmiominutowego czytania książki wybranej przez dzieki i przyniesionej z domu. Ja przedłużałam to do 10 minut, bo wyciszyć małych Włochów na wejściu. Nie jest łatwo. Sa tacy co ostentacyjnie nic nie robią, bo oficjalnie wyrażają obrzydzenie do książek, twierdząc, że w domu nie ma ani jednej książki  i sa z tego dumni!!!! Ja nie żartuję!!! Ale udalo mi się to uzyskać, że siedzą cicho przez te siedem minut. Jeden gość sam się skorumpowal, bo po antydeklaracji ukradkiem czytał  pod ławką – to moja najlepsza zdobycz! Ja reaguję tylko pozytywnie, chwalę do bólu, nie krytykuję i nie oceniam.

 

Opis wydarzenia wiekopomnego: najbardziej zbrzydzona książkami dziewczynka, zapytana, co w takim razie ja najbardziej pasjonuje, powiedziala, że chce być kucharką!! No to ja na to, że przecież jest tyle super przepisów, które trzeba przeczytać, tylu sławnych kucharzy, których biografia może być interesujaca, i...źe moze pogotujmy coś w szkole! Żeby bylo krótko: (ale chyba się nie da, wybacz !) wyczytaliśmy wszyscy , jak zrobić elegancke kanapki na elegancko nakrytym stole – chodziło mi też, żeby przekazać dzieciom minimum wiedzy o dobrym wychowaniu przy stole i w ogóle......

 

Lektura przepisów tudzież kolorowe obrazki z internetu , a na drugi dzień każdy przyniósł coś  do jedzenia, szynka, jajka, sery, salata, pomidory i sztućce, oraz serwetki. Dodam, że we wloskiej szkole nie ma w ogóle takich praktyk, wiec to, co dla mnie bylo normalnością, tu jest zjawiskowe! Nakryliśmy pięknie wspólny stół, żartując pokazalam jak trzymać widelce i noże, jak panowie polewają wodę paniom do szklanek, jak trzymamy ręce i nie fruwamy, z książkami pod pachą, żeby łokcie nie lataly.....i bylo o tym, jak nie rzucamy się na jedzenie , tylko patrzymy, czy innym nie zabraknie......i tu porazka!!!!!! Włoscy mali mężczyźni kulturowo przyzwyczajeni do patriarchatu ... wciągnęli całą szynkę i kiełbasę, - dodam, że włoskie kanapki nie przewidują zielonego, walą plastry szynki do buły albo chleba i tak to jedzą, bez żadnych ozdobników. Były płacze, bo dziewczynki się napracowaly, kroiły, ustawiały, zdobiły....a na koniec została im salata i pomidory. Nie dałam rady dopilnowac, byli szybsi ode mnie. Za to potem odbyla sie długa dyskusja, dlaczego zżarli tą szynkę bez pomyślenia o innych.....musialbys tu byc!!!!! Chciałabym mieć więcej psychologicznego wyksztalcenia, bo bym mogla książki  pisać. Naszą klasę odwiedziły wszystkie koleżanki z innych klas , fotografowaly, też dostaly po pięknej kanapce w prezencie......szum w województwie! Czyli jak to we Włoszech – od książek się zaczęło, a na bijatyce przy szkole skończyło. Amen.

 

W każdym razie czytają, a nad dzwiami klasy […] wisi pięknie zapakowana książka, której tytułu nie znają, a są bardzo ciekawi, i która będzie wyróżnieniem......jeszcze nie wiadomo za co, bo ja nienawidzę zawodów i konkurencji.... Może dla tego, co mówił, że nie lubi, a czytał pod ławką, a może dla najbardziej nieśmiałej dziewczynki, która zabrała glos w temacie książki ? Nie wiem. Wiem, że dzieje się.....pa i miłej niedzieli!!

 

 

Przytoczony powyżej list cieszy  mnie wielce, pokazując, ile ciekawych rzeczy można zrobić  w zwykłej  klasie.   Jak przeszkody i trudności można przerobić na nowe okazje do nauki. Oraz jak jedna inspirująca idea  daje początek kolejnej.

 

List mojej znajomej cieszy mnie też osobiście, bo jest spełnieniem moich marzeń blogera. Chciałbym bowiem, aby ten blog był on czymś więcej niż tylko miejscem, w którym piszę od czasu do czasu o moich własnych lekturach. Aby stał się forum, na którym dzielimy się pedagogicznymi inspiracjami i eksperymentami. Piszemy szczerze o tym, co się udało, a co było trudne.

 

Dziękuję bardzo! Czekam na więcej! {#emotions_dlg.smile}

Komentarze (1)

Zaloguj się aby dodać komentarz

Niesamowite! Tzn, że dzieci we Włoszech nie robią w szkołach kanapek czy innych dań z nauczycielem???
A co robią? Ciekawa jestem... Czy ta Pani mogłaby napisać, co tam w klasach robią, a czego nie (w porównaniu z Polska).

Justyna Truskolaska

Marcin Szczerbiński

Blog dra Marcina Szczerbińskiego

Pochodzę z Bielska-Białej. W dzieciństwie miałem szczęście wędrować sporo po Beskidach i przeczytać wiele dobrych książek. Osobistych kontaktów z trudnościami w czytaniu i pisaniu miałem niewiele, czym jest dysleksja, dowiedziałem się właściwie dopiero w trakcie zajęć na czwartym roku studiów (psychologia, UJ – ach, piękny Kraków!), lecz problematyka ta szybko mnie zainteresowała. Zdecydowałem się napisać doktorat na temat psychologicznych mechanizmów uczenia się czytania i pisania. Ukończyłem go na University College London w 2001 roku. Przez dziesięć lat pracowałem jako wykładowca psychologii w instytucie logopedii na Uniwersytecie w Sheffield, ucząc głównie psychologii rozwojowej, metodologii badań, statystyki oraz problematyki czytania, pisania i dysleksji. W styczniu 2011 raz jeszcze zmieniłem kraj: obecnie pracuję w instytucie psychologii na uniwersytecie w Cork (Irlandia). Mam też trochę doświadczeń w pracy jako nauczyciel angielskiego, tłumacz i statystyk. Na moim biurku w pracy stoi bursztynowa róża – odznaka honorowego członkostwa Polskiego Towarzystwa Dysleksji, z której jestem bardzo dumny. Pytany o moje zainteresowania naukowe odpowiadam: „Wszystko, co wiąże się z fenomenem czytania i pisania” . O tym też będzie ten blog. Historia pisma; psychologiczne mechanizmy uczenia się czytania i pisania; metodyka nauczania tych umiejętności; analfabetyzm funkcjonalny; dysleksja, dysgrafia i dysortografia, ich mechanizmy, diagnoza i terapia – oto niektóre z tematów, które chciałbym poruszyć. Zapraszam do lektury i do dyskusji!