Zaloguj się

Menu

Kursy internetowe

Edukacja – przywilej, którym nie wszyscy mogą się cieszyć

 

Miałem pisać o sprawach, którymi zazwyczaj zajmuję się na tym blogu. Tłumaczę właśnie definicję dysleksji, jaką zaproponowano w opublikowanej niedawno dziewiątej edycji podręcznika DSM. Chcę ją tutaj tutaj przedstawić i troszkę skrytykować. Ale we wczorajszym wydaniu Irish Timesa przeczytałem artykuł, który mnie poruszył. Zamieniłem więc jedno tłumaczenie na drugie.

 

Nie wiem, czy Malala Yousafzai była przedmiotem uwagi polskich mediów. W Anglii (gdzie obecnie mieszka) i w Irlandii (którą odwiedziła dwukrotnie) historia tej pakistańskiej nastolatki, która podjęła walkę o prawo dziewcząt do edukacji, była omawiana szeroko. Myślę, że warto ją przedyskutować z uczniami – tymi, którzy, którzy szkołę uważają za oczywistość; także tymi, który jej nie cierpią i marzą, aby jej nie było. Ta historia może zainspirować dyskusję wokół niecodziennych pytań: Dlaczego potrzebujemy (dobrych) szkół? Co by się stało,  gdyby ich zabrakło? Dlaczego nauka, która czasem wydaje się nam trudnym i niemiłym obowiązkiem, jest też przywilejem, za który możemy być wdzięczni?  Dlaczego niektórzy odmawiają dzieciom (zwłaszcza dziewczynkom) prawa do niej? Jakie są konsekwencje braku edukacji?

 

Może ten artykuł (autorstwa Melanie Verwoerd, byłej ambasador RPA w Irlandii) pomoże w takiej szkolnej dyskusji.

 

***

 

“O Boże!” – piszczy nastolatka. „Ona jest nie-sam-mo-wita! Chcę być jak ona!”. “Jest cudna, nie?” – mówi jej rudowłosa koleżanka. “Myślałam, że się rozpłaczę, jak  podałam jej rękę” – dodaje trzecia.

 

Możnaby pomyśleć, że te nastolatki właśnie spotkały swą ulubioną gwiazdę popu. Ale to nie nażelowany zwycięzca X Factor wprawia je w uniesienie. Jego powodem jest drobna pakistańska nastolatka, starsza od nich o zaledwie parę lat, ubrana w hidżab.

 

Malala Yousafzai wychowała się w rejonie Pakistanu kontrolowanym przez Taliban, który często zabraniał dziewczętom uczęszczania do szkoły. Gdy była jeszcze dzieckiem, rozpoczęła kampanię na rzecz prawa dziewcząt do edukacji. W październiku 2012 roku uzbrojony mężczyzna wsiadł do jej szkolnego autobusu i, próbując uciszyć tę odważną dziewczynę, która śmiało mówi co myśli, strzelił jej z bliska w głowę.

 

Malala przeżyła atak i wyemigrowała do W. Brytanii, aby przejść leczenie w Birmingham, gdzie nadal mieszka. Przeszła rekonstukcyjną operację plastyczną, nadal ma problemy ze słuchem.

 

Przez lata spotkałam wielu VIPów. Większość z nich była nastawiona przyjaźnie, część z nich nawet interesująca, ale tylko trzech – Nelson Mandela, arcybiskup Desmond Tutu oraz Aung San Suu Kyi – dała mi poczucie obcowania z wielkością. Są to osoby skromne, obdarzone autoironicznym humorem, zaś ich miłość do ludzi, zwłaszcza dzieci, jest ewidentna  w sposobie w jaki nawiązują kontakt z każdą spotkaną osobą. Otacza ich aura, która sugeruje człowieczeństwo w najlepszej postaci.

 

Nie oczekiwałam, że spotkam jeszcze kogoś, kto będzie podobny do tych wyjątkowych osób. I wtedy spotkałam Yousafzai.

 

W tym tygodniu [18 września 2013] odwiedziła ona Dublin aby odebrać nagrodę Ambasadora Sumienia, przyznaną jej przez Amnesty International. Poproszono mnie, abym jej towarzyszyła w trakcie tej krótkiej wizyty.

 

Czekając na lotnisku, nie wiem, czego mam się spodziewać. Malala ma tylko 16 lat, ale zdążyła doświadczyć więcej niż większość ludzi przez całe życie. Zamiast sportu, oglądania telewizji czy życia towarzyskiego, zaczęła działać z determinacją Mahatmy Gadhiego czy Martina Luthera Kinga.

 

Tak jak oni, stała się celem ataków tych, którzy znienawidzili ją za mówienie prawdy. Inaczej niż  oni, przeżyła zamach na swe życie.

 

Malala ściska moją dłoń z nieśmiałym uśmiechem, mówiąc cicho: “To dla mnie wielki zaszczyt poznać Panią”. Dziękuje wszystkim na lotnisku, i widzę, jak wiele par oczu śledzi ją, gdy przechodzi.

 

W samochodzie wielokrotnie ćwiczy swą przemowę. Pyta mnie, kogo powinna wspomnieć, i komu podziękować. Czytam listę. Jak doświadczony polityk, kiwa głową i robi notatki, kiedy wymieniam ministra, mera miasta i innych. “A, no i Bono” – mówię. Wygląda na lekko przestraszoną i marszczy czoło. “Czy wiesz, kto to jest Bono?” – pytam. “On jest w tej rockowej grupie U2”. Jej twarz rozjaśnia się. “Ten facet, który zawsze nosi okulary, nawet pod dachem i kiedy nie ma słońca?”

 

Po przybyciu na miejsce, przyjmuje długą kolejkę ludzi z godnością osoby cztery razy starszej. Każdemu traktuje z uwagą i szacunkiem.

 

Gdy grupa uczniów robi sobie z nią fotografię, spogląda  czule na dzieci, które ją otaczają. “Cześć!” – mówi miękko. “Mam nadzieję, że wszyscy odrobiliście zadanie domowe”. “Myślę że jesteś taka odważna – wyrywa się dziewięciolatka, pokrywając się pąsowym rumieńcem. “I ty też” – mówi Yousafzai.

 

Ostrzegam ją, że za chwilę zjawi się Bono, i parę minut później szepce mi do ucha, hichocząc:  “Widzę go. Widzę okulary”.

 

Godzinę później, po otrzymaniu nagrody, staje na scenie, i z autorytetem zrodzonym z głębokiego przekonania, przypomina nam, że “na świecie są miliony dzieci, które każdego dnia walczą o prawo pójścia do szkoły”.

 

Wielu słuchaczy ociera łzy, gdy dostaje owację na stojąco. Potem musi szybko wracać na lotnisko, aby polecieć do domu, odrobić do końca własne zadanie domowe i wyspać się przed pójściem do szkoły.

 

W świecie, w którym  niewiele jest prawdziwych autorytetów moralnych, niewiele prawdziwych przywódców, zaś tyle niezrozumienia i nienawiści między Zachodem a światem islamskim, ta drobna młoda kobieta jest moralnym kompasem. Wierzę, że zasługuje na Pokojową Nagrodę Nobla.

 

Yousafzai powiedziałaby zaś, że potrzebuje wsparcia międzynarodowej społeczności w walce o sprawę, za którą niemal oddała życie: prawo wszystkich dziewcząt do nauki.

 

Bohaterem Yousafzai jest Nelson Mandela. Powiedziała mi, że chciałaby go spotkać, bo chce się na nim wzorować. Niestety, do tego spotkania zapewne nie dojdzie. Ale jeśli jego powodem ma być chęć wzorowania się na Mandeli, to wiem, że nie ma takiej potrzeby. Już teraz Yousafzai stanowi przykład przymiotów, jakie posiada tylko garstka wyjątkowych ludzi.

 

Komentarze (5)

Zaloguj się aby dodać komentarz

Bardzo wartościowy artykuł. Ta dziewczyna jest niesamowita, a to co przeżyła jest jakimś cudem. Warto o niej wspomieć uczniom, którzy nie doceniają szkoły, nauczycieli i tego, że mają możliwość uczenia się. Dziękuję, za zamieszczenie tłumaczenia artykułu.

Anna Budz

Dziękuję!
Jutro przeczytam szóstoklasistom, którzy w dużej mierze próbują przebimbac całą godzinę jezyka polskiego. walczę z zastojem od miesiąca. "Zastrzelę" ich treścią tego artykułu.
Pozdrawiam entuzjastycznie!

Małgorzata Knafel

Przeczytałam szóstoklasistom historię Malali. Dopytywali sie, czy to na pewno prawda?
Następnie zadałam im ćwiczenie do myślenia i napisania w zeszycie Co by się stało, gdyby szkół zabrakło? Co byś zrobił, gdyby ci zabroniono uczęszczać do szkoły?
Zebrałam zeszyty i najpierw sama odczytałam w ciszy, wybrałam pozytywnie myślących autorów i pochwaliłam po odczytaniu zdań -odpowiedzi za godną postawę 7 uczniów z 32.
To niepokojące, że 25 uczniów trwało na stanowisku, że byliby szczęśliwi, gdyby nie było szkół, obowiązku chodzenia i edukowania się.
Jeden uczeń ciekawie napisał, że nasz naród nie pozwoliłby na to i Polacy podjęli by walkę o szkołę i możliwość uczenia się.
Jedna praca pisemna była przykra do czytania, obrażała nauczycieli... Podzieliłam się wnioskami z wychowawczynią. Będzie temat do poruszenia na spotkaniu z rodzicami i do kontynuacji rozmów, dyskusji.
Ciekawe, jak jest w innych szkołach. Mnie przeraziło, co myślą młodzi ludzie i nic sie nie wstydzą swego braku poczucia wartości edukacji, zbyt szczerze wyrażają swa niechęć .

Małgorzata Knafel

Pani Małgorzato: cieszę się bardzo, że ten wpis stał się tematem zajęć w szóstej klasie. Ale może szkoda, że do przeczytania wybrała Pani tylko te teksty, które chwalą przywilej chodzenia do szkoły. Pozostałych 27 osób też miało coś ważnego do powiedzenia. Zaś podzielenie się treścią jednego obraźliwego tekstu z wychowawczynią klasy chyba podważa zaufanie uczennicy – czy był on aż tak obraźliwy, że było to konieczne? Czy nie lepiej byłoby porozmawiać tylko z nią samą na osobności?
Jakoś nie mogę uwierzyć, że dzieci „zbyt szczerze wyrażają swoją niechęć”. Osobiście można kogoś dotknąć nazbyt szczerym słowem – ale czy możliwa jest zbytnia szczerość w wypracowaniu na temat ogólny? Może to, co piszą, powinno być przedmiotem dyskusji (dlaczego nie lubią szkoły), a nie oceny. W przeciwnym razie dzieci szybko nauczą się, że o pewnych rzeczach mówić i pisać nie warto, że tak naprawdę nie chcemy usłyszeć tego, co mają do powiedzenia. I będą mówić i pisać to, co chcemy usłyszeć, a nie to, co naprawdę myślą.
Oczywiście nie byłem w Pani klasie, nie czytałem tego, co dzieci napisały, i nie znam kontekstu, więc moje uwagi mogą być chybione, ale w kategoriach ogólnych tak właśnie widzę problem szczerości wypowiedzi. Pracując na uczelni ciągle zmagam się z problemem studentów, którzy nie potrafią i boją się napisać, co naprawdę myślą – sądzę że na wcześniejszych etapach nauki zabrakło im nieraz kształcenia w zakresie rozsądnej śmiałości.

Marcin Szczerbiński

Dzień dobry Panie Marcinie!
Długo analizowałam Pna komentarz i sytuację zaistniałą. Rośnie nam pokolenie , któremu się wydaje, że mogą powiedzieć wszystko. Nie boją sie niczego i nikogo. Nie ma próby samokontroli czy samokrytyki.
Rodzice po wywiadówce nie wydają się poruszeni problemem nieposzanowania darmowej edukacji.
Smutno pozdrawiam.

Małgorzata Knafel

Marcin Szczerbiński

Blog dra Marcina Szczerbińskiego

Pochodzę z Bielska-Białej. W dzieciństwie miałem szczęście wędrować sporo po Beskidach i przeczytać wiele dobrych książek. Osobistych kontaktów z trudnościami w czytaniu i pisaniu miałem niewiele, czym jest dysleksja, dowiedziałem się właściwie dopiero w trakcie zajęć na czwartym roku studiów (psychologia, UJ – ach, piękny Kraków!), lecz problematyka ta szybko mnie zainteresowała. Zdecydowałem się napisać doktorat na temat psychologicznych mechanizmów uczenia się czytania i pisania. Ukończyłem go na University College London w 2001 roku. Przez dziesięć lat pracowałem jako wykładowca psychologii w instytucie logopedii na Uniwersytecie w Sheffield, ucząc głównie psychologii rozwojowej, metodologii badań, statystyki oraz problematyki czytania, pisania i dysleksji. W styczniu 2011 raz jeszcze zmieniłem kraj: obecnie pracuję w instytucie psychologii na uniwersytecie w Cork (Irlandia). Mam też trochę doświadczeń w pracy jako nauczyciel angielskiego, tłumacz i statystyk. Na moim biurku w pracy stoi bursztynowa róża – odznaka honorowego członkostwa Polskiego Towarzystwa Dysleksji, z której jestem bardzo dumny. Pytany o moje zainteresowania naukowe odpowiadam: „Wszystko, co wiąże się z fenomenem czytania i pisania” . O tym też będzie ten blog. Historia pisma; psychologiczne mechanizmy uczenia się czytania i pisania; metodyka nauczania tych umiejętności; analfabetyzm funkcjonalny; dysleksja, dysgrafia i dysortografia, ich mechanizmy, diagnoza i terapia – oto niektóre z tematów, które chciałbym poruszyć. Zapraszam do lektury i do dyskusji!