Zaloguj się

Menu

Kursy internetowe

Zapomniany frazeologizm? Refleksja świąteczna.

 

Gdyby Nauczyciel z Galilei był tyko zwykłym nauczycielem – twórcą haggad i wizjonerem, rabbi Nikodem bar Nikodem, doktor Pisma i członek żydowskiego Sanhedrynu zapewne nie przyszedłby do Niego po nocy! Nie prowadziłby rozmowy z Galilejczykiem i to jeszcze z Nazaretu – skąd jak wiadomo nic dobrego nie wychodzi! Nikodem mówi jednak: Nikt nie może dokonywać takich cudów, jakich Ty dokonujesz, jeśli Bóg nie jest z nim. Ten Galilejczyk intryguje go – jego słowa są enigmatyczne i fascynujące, choć wydają się oczywiste. A mówi o Królestwie, które może zobaczyć tylko ten, kto się na nowo narodzi. Ale Nikodem jest nauczycielem Izraela i filozofem! Jak można narodzić się ponownie, będąc starcem? W jego pytaniach brzmi żądanie wyjaśnienia. Jak? Dlaczego? Po co jednak szukać wyjaśnień. Wiatr wieje, gdzie chce, i szum jego słyszysz, ale nigdy nie wiesz, skąd przychodzi i dokąd podąża… Potem Nikodem pojawia się raz jeszcze, po ukrzyżowaniu. Przynosi sto funtów mirry i aloesu – by stosownie do żydowskiego sposobu pochówku oddać ostatnią posługę Nazarejczykowi. Z pewnością sympatyzuje z Jezusem, a może – tak jak Józef z Arymatei, ten który poprosił Piłata o wydanie ciała Ukrzyżowanego – jest jego ukrytym uczniem? Dobraczyński w swej apokryficznej opowieści (Listy Nikodema) czyni z tytułowego faryzeusza, kogoś, kto próbuje zrozumieć i uwierzyć. A nie może! Choć widział wskrzeszenie Łazarza… Jego Nikodem jest sybarytą i sceptykiem. Gdyby figuralnie odczytywał to, co mówił Nauczyciel z Galilei, może uwierzyłby. Czy wiedza jest potrzebna, by uwierzyć? Wierzymy, ale nie zastanawiamy się w co? Pasja – ta literacka, bo tak można powiedzieć o ewangelicznej opowieści – wciąż kryje tajemnice i niedomówienia… I wciąż słabo jest znana. Zwłaszcza w szkole, gdzie wydawałoby się liczba powtórzeń tej samej historii powinna być zwieńczona sukcesem. Rokrocznie bowiem wiosenna przerwa świąteczna związana jest z Wielkanocą i przypominaniem ewangelicznej opowieści o męce Chrystusa i Jego Zmartwychwstaniu. Niedawno sprawa sądu nad Jezusem powraca w trakcie jednej lekcji, kiedy to pytam o wyjaśnienie zwrotu ‘umywać ręce’. Powiedzenie to uczniowie tłumaczą precyzyjnie – chęć odcięcia się od czegoś w czym się uczestniczyło; mówią też, że zwrot ten używany jest w odniesieniu do kogoś, kto chce uniknąć odpowiedzialności, choć brał udział w sprawie. Wyjaśnienia niezłe i prawie słownikowe. Kiedy jednak pytam o źródło, z jakiego frazeologizm ten przeniknął do języka, w licznej grupie dłuższy czas panuje cisza. Nikt nie wskazuje właściwego adresu… Aż wreszcie ktoś przypomina sobie proces Jezusa. Zaczynamy, nie bez oporów, odtwarzać historię Ukrzyżowania. Pada imię Piłata – Poncjusz. Ktoś przypomina sobie rytualny gest rzymskiego prokuratora i słowa: nie jestem winny krwi tego człowieka. I to że tłum skandował przeciw Nazarejczykowi, a zażądał uwolnienia Barabasza. Ale ze szczegółami jest już gorzej. Nie pamięta się dialogu między Piłatem a Chrystusem, nie pamięta się wiadomości, jaką Klaudia Prokula przysyła mężowi, by nie występował przeciwko Sprawiedliwemu… Zapomina się, że Piłat dwukrotnie przesłuchiwał Jezusa i zmierzał do uwolnienia Go. A nawet, że kazał ubiczować Galilejczyka! Niektórzy w czasie rekonstrukcji ewangelicznej historii przypominają sobie Pasję Gibsona, ale przytłaczające okrucieństwo i naturalizm prezentowanych w niej scen raczej wypiera to, co istotne w tekście. No właśnie, czy jest aż tak źle ze znajomością ewangelii? Pytam uczniów, o co właściwie toczy się proces Jezusa. Tu też dłuższa cisza. Dlaczego arcykapłan, starsi i uczeni w Piśmie pragną śmierci Nauczyciela z Galilei? Czy Jego nauka zagraża pozycji Sanhedrynu albo jest elementem tak wywrotowym, że trzeba śmierci jej głosiciela? Może w końcu chodzi o wpływ, jaki jednostka może mieć na naród. Kajfasz musiał pamiętać tryumfalny wjazd Galilejczyka i tłumy krzyczące: Hallelujah! Hoszi’ah nna! Dlatego zapytał: Czyś ty jest Mesjasz, Syn Błogosławionego? Teraz uczniowie wnioskują – był to zatem proces o tożsamość! Ktoś przypomina sobie, że Piłat kazał sporządzić napis: Jezus Nazareński Król Żydowski (którego akronim do dziś możemy oglądać na krzyżu: INRI – Iesus Nazarenus Rex Iudaeorum). Żydzi oponują: Nie pisz, że król żydowski, ale że On nazywał siebie królem. Piłat jednak odpowiada: Com napisał, napisałem – dając tym chyba do zrozumienia, co myśli o Sanhedrynie. Ktoś przypomina sobie, jak sprzeczne były zeznania ludzi świadczących przeciw Nauczycielowi i jak wcześniej członkowie Rady chcieli Go przyłapać na jakimś błędzie… Ta rekonstrukcja zdarzeń przynosi nieoczekiwany rezultat: gdzieś w pamięci zaczyna powracać obraz całości… To jednak znana historia, ale już tak osadzona w sferze religijnego sacrum, że tracąca walor literackości. Bo w szkole to, co związane z religią, w jakiś sposób przestaje być literaturą. A co z Nikodemem – co pytał, bo chciał uwierzyć? Mimo woli stał się uczestnikiem zdarzeń.  Odnajdziemy go na przykład na obrazie Tycjana – stoi tyłem, wiec nie widzimy jego twarzy. Co teraz myśli o Nauczycielu, który wskrzesił Łazarza… Co pomyśli, gdy po trzech dniach grób zastanie pusty?

Komentarze (0)

Zaloguj się aby dodać komentarz

Blog Rolanda Maszki

Roland Maszka – polonista, absolwent gedanistyki, współautor podręczników szkolnych. Pasjonat teatru i tradycyjnej książki, siebie zalicza do epoki Gutenberga. Lubi stare obrazy. Inicjator dobrych praktyk w szkole.